Czy warto iść na medycyne ??

[Pakolla Malajestra]

Pakolla Malajestra, jeśli pacjent nie jest w stanie się umyć to jeszcze pół biedy. Niektórzy przychodzą na wizytę do poradni, termin znają od X czasu i nie przyjdzie im do głowy, że przed wizytą wypada się umyć.

no to już fakt niedbalstwo (?) Padre Morf, co wtedy robisz?

[Padre Morf]

Pytam czy w sprawach higieny osobistej wymaga pomocy osób trzecich czy może jest w stanie umyć się sam.

[Stalowy]

Tak, to była zmora: wielu ludziom się po prostu nie chciało przejść 10 metrów do natrysku, chociażby co 2-3 dzień. Nie mówiąc o pacjentach planowych, którzy przychodzili już w stanie pachnącym nieprzyjemnie". Zrezygnowany rezydent do jednego z takich pacjentów (na szczękówce): jest tylko taki jeden wymóg, musi pan umyć jutro zęby bo inaczej nie przystąpimy do zabiegu

O stopach z 10-letnimi skarpetkami już wolał nie wspominać.

[Pakolla Malajestra]

Pytam czy w sprawach higieny osobistej wymaga pomocy osób trzecich czy może jest w stanie umyć się sam.

fakt, że to delikatna nieco sprawa, czy pacjenci się nie obrażają?

[geronimo22]

Pakolla Malajestra, jeśli pacjent nie jest w stanie się umyć to jeszcze pół biedy. Niektórzy przychodzą na wizytę do poradni, termin znają od X czasu i nie przyjdzie im do głowy, że przed wizytą wypada się umyć.

no to już fakt niedbalstwo (?) Padre Morf, co wtedy robisz?

pewnie w większości przypadków masz rację, ale chyba i warunki szpitalne czasem w tym nie pomagają, wyobrażam sobie np. pacjenta, który chce być ok, wymyje się jak trzeba a potem jedzie tramwajem w tłoku do szpitala gdzie następnie czeka 6 godzin w kolejne, znowu w tłoku i zaduchu. Trudno mu będzie pewnie być świeżutkim

[geronimo22]

Cóż moim zdaniem Twoje twierdzenie mija się nieco z prawdą
Popytaj lekarzy, którzy strajkowali w tamtych czasach - np. anestezjologów głodujących w latach 90tych.
Nadziei, że będzie lepiej za wiele nie było - strajki były poniekąd wyrazem desperacji. Anestezjolodzy (o tym środowisku będę pisał bo znam je najlepiej) mieli dość pracy za marną płacę i znieczulania ludzi na sprzęcie starszym od nich samych.

Takie Romulusy z lat 60tych to była wtedy norma.
Udało się wygłodować rozporządzenie - tzw. standardy anestezjologiczne. Wystrajkować dodatkowe pensje udało się w zasadzie niewielu - część anestezjologów straciła pracę i miała problem z jej znalezieniem. Dyrektorzy nie mieli ochoty zatrudniać podejrzanego elementu. Niektórzy musieli zmienić miejsce zamieszkania - jak ktoś ma rodzinę i dzieci raczej o to trudno.

no to różnimy się trochę w ocenie - dla mnie świadectwem, że lekarze wierzyli w zmianę i byli pewni że nawet bez niej, za jakiś czas, po zrobieniu specki, wybiją się na samodzielność i dobre warunki płacy jest to, że nie było fali odejść z zawodu. A skoro byłoby tak źle, to przecież mielibyśmy falę odejść. Skoro gdzie indziej mozna by było tak rzekomo lżej i łatwiej zarobić więcej. Wg mnie właśnie nie można było i dlatego nikt nie rezygnował trzeźwo oceniając, że może nie ma rewelacji ale i tak jako lekarz nikt biedował nie będzie.

Powiedz to tym zarabiającym 2000zł, którzy strajkowali w 2008 czy 2009 roku. W prasie w zeszłym roku były też wzmianki z Białegostoku - pracownicy USK i szpitala w Choroszczy zarabiali mniej niż rezydenci.

[Stalowy]

geronimo22, nie, Geronimo. Nie mówimy tu o pacjentach, którzy zgrzeją się w tramwaju. Daj spokój każdy jest człowiekiem i byłby to w stanie zrozumieć ale tu chodzi o zupełnie inny zapach. Naprawdę mówimy o ludziach którzy z wodą się po prostu nie lubią

[geronimo22]

geronimo22, nie, Geronimo. Nie mówimy tu o pacjentach, którzy zgrzeją się w tramwaju. Daj spokój każdy jest człowiekiem i byłby to w stanie zrozumieć ale tu chodzi o zupełnie inny zapach. Naprawdę mówimy o ludziach którzy z wodą się po prostu nie lubią

no toż wyraźnie napisałem, że pewnie większość tych pacjentów przychodzi taka z własnej winy i własnego zaniedbania. Co nie zmienia faktu, że warunki oczekiwania na wizytę niekiedy również nie sprzyjają wejściu na świeżości do lekarza. Miejmy tego świadomość.

[Padre Morf]

no to różnimy się trochę w ocenie

Owszem różnimy się - znam te czasy z autopsji i wiem jakie były wtedy nastroje.

dla mnie świadectwem, że lekarze wierzyli w zmianę i byli pewni że nawet bez niej, za jakiś czas, po zrobieniu specki, wybiją się na samodzielność i dobre warunki płacy jest to, że nie było fali odejść z zawodu

W tamtych czasach o samodzielność bylo łatwo - w wielu szpitalach rezydent już po kilku miesiącach szkolenia znieczulal samodzielnie bez nadzoru.
Swoją drogą gdzie ci ludzie mieliby niby odejść?

strajkowali ale nie odeszli albo nie wyjechali za granicę. Wiedzieli o co się biją i co jest do wygrania.

Tja.

[geronimo22]

Swoją drogą gdzie ci ludzie mieliby niby odejść?

no jak to gdzie ? gdziekolwiek, skoro w zawodzie było tak tragicznie. Iść do firmy farmaceutycznej, na sklepowego, na kierowcę, na 100 innych posad. Ale mało kto odszedł. Dlaczego ? pomijając żal za przekreśleniem 6 lat tak ciężkich lat studiów - wiedzieli, że nigdzie lepiej im nie będzie (bo wszyscy wokół biedowali, lekarze i tak zawsze wypadali dobrze na tle średniej inteligentów) a poza tym wg mnie widzieli naocznie po starszych kolegach/szefach, że jednak i w tamtym systemie po latach dochodzi się do b. fajnej pozycji, zarobków itd.

[Padre Morf]

Iść do firmy farmaceutycznej

to były lata 90te Boom na bycie repciem przyszedł nieco później.

poza tym wg mnie widzieli naocznie po starszych kolegach/szefach, że jednak i w tamtym systemie po latach dochodzi się do b. fajnej pozycji, zarobków itd.

Patrzenie na tamte czasy z perspektywy tego co jest teraz jest niestety nieporozumieniem. Ordynatorzy wcale nie zarabiali wielkich kroci.
Co do pozycji - bywało różnie. Pamiętam ordynatorów, którzy robili za panów życia i śmierci na oddziale (wszystkie decyzje terapeutyczne trzeba było konsultować z szefem) i takich dających wiele swobody.
Dzisiaj od tego systemu już się odchodzi - w wielu szpitalach jest potrzebny tylko po to, żeby ułożyć grafik i podbić się w stosownym miejscu historii choroby.

[geronimo22]

Patrzenie na tamte czasy z perspektywy tego co jest teraz jest niestety nieporozumieniem. Ordynatorzy wcale nie zarabiali wielkich kroci.
Co do pozycji - bywało różnie. Pamiętam ordynatorów, którzy robili za panów życia i śmierci na oddziale (wszystkie decyzje terapeutyczne trzeba było konsultować z szefem) i takich dających wiele swobody.
Dzisiaj od tego systemu już się odchodzi - w wielu szpitalach jest potrzebny tylko po to, żeby ułożyć grafik i podbić się w stosownym miejscu historii choroby.

zawsze można powiedzieć, że nie da się patrzeć z jakiejś perspektywy na inne zdarzenia. Ja więc patrzę nie pod kątem czegokolwiek, tylko bazuję na faktach. A fakty były wtedy takie, że owszem - kroci lekarze nie zarabiali (ale kto zarabiał ?) ale jak najbardziej żyli powyżej średniej i nie ma co płakać jak to było źle. W każdym razie lekarze których ja znam, w latach 90. radzili sobie również bardzo dobrze i zawsze byli dobrze sytuowani. Nie mówię nawet o ordynatorach ale o zwyczajnych lekarzach. Może mam taki fart, że akurat takich znam, a może to po prostu normalne, bo nigdy w historii świata nie było tak, żeby akurat lekarz klepał biedę podczas gdy inni w tym samym czasie zarabiają nie wiadomo ile

[Padre Morf]

Może mam taki fart, że akurat takich znam

Być może, ja znam niestety takich klepiących biedę co niekiedy wynika z tego jaką specjalizację wybrali.