Olimpiada biologiczna 2009 - lubelskie

Wszystko o olimpiadzie biologicznej i olimpiadzie wiedzy ekologicznej oraz konkursach przyrodniczych dla uczniów, studentów i miłośników przyrody.
Awatar użytkownika
Karmal
Posty: 87
Rejestracja: 24 wrz 2009, o 20:00

Olimpiada biologiczna 2009 - lubelskie

Post autor: Karmal »

Jak ktoś nie ma co robić
Oceniajcie czy trudny dla was
koczek
Posty: 1
Rejestracja: 18 lis 2009, o 14:58

Re: Olimpiada biologiczna 2009 - lubelskie

Post autor: koczek »

Pisałem wczoraj ten test. Ogólnie byłem do konkursu dobrze przygotowany, ale nie przypuszczałem, że tak dużo pytań (np. zadanie trzecie) będzie z zakresu nowego programu nauczania, którym idą obecne pierwsze klasy.

Trochę dziwny jest klucz, którym mają się posługiwać nauczyciele podczas sprawdzania. Można zrobić 80% zadania dobrze (np. zadanie 12), a nie zdobyć żadnego punktu.

Kolejne moim zdaniem nieporozumienie dotyczy punktacji. Jak można dać 3 punkty, za uzupełnienie schematów procesów oddychania?!

Kłopotów przysporzyło mi zadanie trzecie i piętnaste.
Awatar użytkownika
Karmal
Posty: 87
Rejestracja: 24 wrz 2009, o 20:00

Re: Olimpiada biologiczna 2009 - lubelskie

Post autor: Karmal »

Noo 15 ja takie coś pierwszy raz widzehmm co się stanie z krwinką jak się włoży ją do wodyskąd to miałem wiedzieć xd

Ta tabela z 3 zadania miałem całą dobrzehihi dzień wcześniej widziałem taką samą w podręczniku, który pożyczyłem od koleżanki z 1gim P

Ogólnie konkurs wg. mnie był w miarę łatwy, ale trudniejszy niż te, które pisałem w I i II gim.

PS. Miałem 33/38pkt i do stycznia znów trzeba się uczyć ale w tym roku postanawiam na prawdę się przyłożyć, bo będą punkciki na koniec gimnazjum ^^

PS2. Jeżeli przeszedłeś do następnego etapu to masz może te artykuły Wiedza i życie"? Byłbym bardzo wdzięczny jakbyś hmm może zeskanował i tu wkleił

Pozdrawiam.
Awatar użytkownika
Malezja
Posty: 12
Rejestracja: 19 sie 2009, o 12:19

Re: Olimpiada biologiczna 2009 - lubelskie

Post autor: Malezja »

Witam
Ja też jestem zainteresowana tymi artykułami więc jeśli ktoś byłby ich szczęśliwym posiadaczem proszę o podrzucenie .

Właśnie, co się stanie z tą krwinką gdy włożymy ją do wody ?
Awatar użytkownika
Karmal
Posty: 87
Rejestracja: 24 wrz 2009, o 20:00

Re: Olimpiada biologiczna 2009 - lubelskie

Post autor: Karmal »

Widziałem w odpowiedziach. Krwinka będzie wchłaniała wodę, a że ma słabą błonę komórkową to pęknie. Komórka roślinna będzie też wchłaniała wodę, ale nie pęknie.

Nigdy czegoś podobnego nie widziałem
Awatar użytkownika
Malezja
Posty: 12
Rejestracja: 19 sie 2009, o 12:19

Re: Olimpiada biologiczna 2009 - lubelskie

Post autor: Malezja »

Ja też! Czasami jak coś wymyślą to strach się bać
Awatar użytkownika
witamina110
Posty: 648
Rejestracja: 24 mar 2009, o 11:47

Re: Olimpiada biologiczna 2009 - lubelskie

Post autor: witamina110 »

Mieliście chyba zbliżony do wszystkich województw, ale to zadanie z krwinkami mnie rozwaliło.
Awatar użytkownika
Karmal
Posty: 87
Rejestracja: 24 wrz 2009, o 20:00

Re: Olimpiada biologiczna 2009 - lubelskie

Post autor: Karmal »

ARTYKUŁY: (google nie gryzą )

Tłuszcz wzbudza strach. Według powszechnej opinii powoduje otyłość i zatyka żyły. Dlatego często z niego rezygnujemy, godząc się na gorszy smak naszych potraw. To błąd.

1. TEN PYSZNY TŁUSZCZ

WISŁAWA KAROLEWSKA

BEZ TŁUSZCZU nie moglibyśmy funkcjonować. Jeśli przyjmiemy za normalne, że każdy organizm mający dostęp do różnorodnych źródeł pożywienia sam wybierze, co dla niego jest najpotrzebniejsze (jak to się dzieje w świecie dzikich zwierząt), to nie powinniśmy się dziwić, że czasem będziemy mieć ochotę na zjedzenie czegoś tłustego. W ten sam sposób nasz organizm sygnalizuje ochotę na inne składniki pożywienia. Najwyraźniej można ten proces zaobserwować u kobiet ciężarnych targanych różnorodnymi zachciankami. Podczas jednego wieczoru mogą zapragnąć kwaśnych ogórków kiszonych, słodkich lodów, potem słonych śledzi prosto z beczki, a na deser karkówki z grilla.
Od dawna wiemy, że kubki smakowe rozróżniają smak słony, słodki, kwaśny, gorzki i umami. Wysyłają do mózgu odpowiednią informację o pożywieniu, a ten uruchamia w organizmie zakład przetwórczy, produkujący związki chemiczne potrzebne do trawienia określonej substancji. Ale skąd organizm wie, że zaczęła się dostawa tłuszczu?

Zasmakować w smalcu
Badacze długo nie byli pewni, czy w ogóle istnieje jakiś tłuszczowy detektor. Dopiero w 2005 roku odkryto, że w jamie ustnej znajdują się sensory odpowiedzialne za wyczuwanie tego smaku. Nazwano je receptorami CD36 - są one wielofunkcyjne, znane również jako glikoproteina IV. Przypomnijmy, że glikoproteiny to białka złożone, w swej cząsteczce zawierające obok aminokwasów również składnik cukrowy. Występują w płynach ustrojowych, jajach, sokach trawiennych, ślinie i kolagenie. Glikoproteinami są hormony przedniego płata przysadki mózgowej oraz wiele enzymów.
Wnikliwe testy CD36 przeprowadzano na laboratoryjnych myszach i szczurach. Philippe Bernard i naukowcy z Université de Bourgogne we Francji eksperymentowali również na myszach, którym na skutek genetycznej modyfikacji usunięto receptory CD36. Tym gryzoniom i ich dzikimi kolegom z grupy kontrolnej podawano dwa rodzaje posiłków. Jedne porcje zawierały tłuszcz, a inne były „doprawione tylko środkiem dającym w pyszczkach tłusty posmak. Dzikie myszy zdecydowanie wybierały tłuste pożywienie. Myszy, u których CD36 został usunięty, nie preferowały żadnego z pokarmów. Jednak obydwie grupy wolały słodkie pokarmy i unikały gorzkich. Taki wybór mysiego menu świadczy o tym, że CD36 ma wpływ jedynie na tłuszcz, a nie zaburza postrzegania pozostałych smaków.
Podczas dalszych badań okazało się, że szczury pozbawione CD36 nie wytwarzały w przewodzie pokarmowym składników soku żołądkowego niezbędnych do trawienia tłuszczów. Tak więc istnienie sensorów CD36 w jamie ustnej i jego wpływ na wydzielanie soków trawiennych zostało potwierdzone i na myszach, i na szczurach. W świetle tych odkryć jest wysoce prawdopodobne, że receptory te odgrywają główną rolę w wykrywaniu tłuszczu także u ludzi. Obecnie trwają badania, które mają dać odpowiedź na kilka pytań: w jaki sposób CD36 rozpoznaje tłuszcz, jak wysyła o nim sygnał do brodawek smakowych, i wreszcie dlaczego smakują nam tłuste potrawy? A ponieważ CD36 mieści się również w podwzgórzu, obszarze mózgu odpowiadającym za potrzebę jedzenia, stąd pytanie o rolę tych recepto-rów w preferencjach żywieniowych.
Zdrowy jak tłuszcz
Fakt, że organizm potrafi wyczuć smak tłuszczu i wybiera posiłki z jego zawartością, świadczy o tym, że ten składnik pokarmów jest nam potrzebny. 1 tu od razu zaznaczmy - nie tyjemy, dlatego że jadamy tłuszcz, tylko dlatego że nasze posiłki są zbyt obfite. W większości spożywamy tłuszcze nasycone lub jednonienasycone, a zapominamy tych najistotniejszych, czyli wielonienasyconych.
Jednak nie każdy tłuszcz jest dla nas korzystny, genetycznie jesteśmy ukierunkowani na określone rodzaje po-żywienia. To, co jadali nasi prapraprzodkowie, jest przez organizm przyjmowane z wdzięcznością. Produkty nowsze powodują komplikacje. Przed wiekami ludzie żywili się rybami i dziczyzną oraz sezonowymi, nieprzetworzonymi roślinami. Dlatego my potrzebujemy tłuszczu podobnego do tego występującego u ryb morskich. Dziczyzna jest bardzo chudym mięsem, więc nadmiar tłuszczu odzwierzęcego może nam szkodzić.
Tym, czego współczesnemu człowiekowi najczęściej brakuje, są niezbędne nienasycone kwasy tłuszczowe (NNKT). Nasz organizm nie potrafi ich syntetyzować, więc musimy je mu dostarczyć. Ich brak może powodować wiele groźnych chorób. Niedobór NNKT objawia się m.in. na skórze, która w takim przypadku nadmiernie rogowacieje (np. na piętach), łuszczy się, jest podatna na zakażenia.
Codzienna dieta zawierająca NNKT w ilości od 3 do 5% przyjmowanej energii wystarcza, by wchłonąć niezbędną ilość witamin rozpuszczalnych w tłuszczach. Dostarczanie odpowiedniej ilości NNKT podnosi odporność, leczy de-presje, pomaga w zwalczaniu komórek nowotworowych, poprawia wzrok, reguluje poziom cholesterolu, korzystnie wpływa na rozwój płodu, opóźnia starczą demencję i zapobiega chorobom degeneracyjnym takim jak SM. To zresztą tylko część ich dobroczynnych działań.
Do NNKT zalicza się m.in. kwasy z grupy omega-6 (n-6) i omega-3 (n-3). Kwasów omega-6 znajdziemy najwięcej w olejach: kukurydzianym, sojowym, sezamowym, słonecznikowym, z wiesiołka, ogórecznika, kiełków pszenicy.
Omega-3 występuje w olejach roślinnych, w siemieniu lnianym, orzechach, a przede wszystkim tłustych rybach (łosoś, tuńczyk, śledź, makrela, sardynka, dorsz) i owocach morza. Ostatnio przeprowadzone badania wykazały, że najlepiej jeść produkty zawierające proporcje n-6 do n-3 jak 6 do 1 i mniej. Lekarze i naukowcy podejrzewają, że to właśnie nieproporcjonalne, czyli nadmierne spożycie n-6, skutkuje groźnymi chorobami serca i układu krwionośnego

Ile jeść i czego?
Międzynarodowe organizacje do spraw żywienia zalecają, aby tłuszcze dostarczały 25-30% energii dziennie. Jednak indywidualne zapotrzebowanie na tłuszcz jest trudne do ustalenia, gdyż zależy od potrzeb organizmu oraz ilości w diecie innych związków dostarczających energii - węglowodanów.
Jak ognia powinniśmy unikać tzw. tłuszczów trans, które mogą wchodzić w skład margaryn, frytur, ciastek, słodkich i słonych przekąsek. Informacja o ich ilości powinna być umieszczona na opakowaniu. Ograniczmy spożycie tłuszczów odzwierzęcych, racząc się za to świeżymi rybami morskimi. Postne menu będzie doskonałe! Aby zapewnić organizmowi odpowiednią ilość n-3, wystarczy zjeść 0,75 kg tłustych ryb tygodniowo lub pić 4-8 g oleju rybiego lub lnianego dziennie. Ryby z puszek, wędzone i smażone nie powinny być częstym gościem na naszych talerzach, lecz jedynie urozmaiceniem.
Uzupełnieniem naszej diety może być len. Z nasion tej rośliny, czyli z siemienia lnianego, otrzymujemy bardzo zdrowy olej. Produkt ten zachowa swoje właściwości tylko wtedy, gdy będzie przechowywany w chłodzie (ok. 10 °C) i bez dostępu światła. Tak jak wszystkie kwasy tłuszczowe wielonienasycone ulega on bardzo szybkiemu procesowi utleniania pod wpływem światła, powietrza i wysokiej temperatury. Dlatego kupując olej lniany, nie możemy być pewni, czy ciągle ma oczekiwany skład. No i kosztuje też niemało.
Niedrogim i bezpiecznym sposobem dostarczenia sobie właściwej ilości n-3 i n-6 jest zjedzenie samego siemienia lnianego. Każda łyżeczka oleju lnianego odpowiada łyżce zmielonego siemienia. Jeśli ziaren nie zmielimy - najlepiej użyć w tym celu elektrycznego młynka do kawy - mogą nie zostać w pełni strawione. Nie powinno się kupować mielonego, odtłuszczonego siemienia lnianego. Producent tego specyfiku po prostu pozbywa się „wypranych z NNKT pozostałości procesu tłoczenia oleju.
Ponieważ wielonienasycone kwasy tłuszczowe pochodzenia rybnego i roślinnego różnią się budową, nie rezygnujmy z różnorodności. Związki w nich zawarte mają zbawienny wpływ na funkcjonowanie naszego mózgu i układu nerwowego. A jeśli nie lubimy ryb, pozostaje nam przyjmowanie tranu lub preparatów z wielonienasyconymi kwasami tłuszczowymi omega-3. Tran z wątroby rekina zawiera nieco inny zestaw NNKT i witamin niż tran z wątroby dorsza.
Jak widać, tłuszcze nie są groźne dla naszego organizmu - one są mu niezbędne. Wystarczy jedynie odpowiednio je stosować. Zamknijmy więc uszy na reklamy i namowy kochanej babci, a wsłuchujmy się w swój organizm.

2. Enzymy zamiast penicyliny
Michał Bartoszcze

Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem. To oznacza, że powinniśmy polubić bakteriofagi. Ci wirusowi pogromcy chorobotwórczych mikrobów mogą zastąpić w przyszłości antybiotyki.
Antybiotykooporność chorobotwórczych bakterii jest uznawana za jedno z najważniejszych wyzwań dla współczesnej medycyny. Naukowcy intensywnie poszukują nowych sposobów walki z infekcjami, przy okazji coraz częściej sięgając do metod stosowanych w przeszłości. Jedną z nich są bakteriofagi.

Wirusy, które atakują i niszczą bakterie, znane są od ponad 100 lat. W XIX wieku brytyjski naukowiec Ernest Hankin zauważył, że woda pobrana z rzeki Ganges hamowała wzrost Vibrio cholerae, bakterii wywołującej cholerę. Podobne zjawisko w przypadku Bacillus subtilis zaobserwował także rosyjski badacz Nikolaj Fedorowicz Gameleja. Jednak dopiero po 20 latach od odkrycia wspomnianego zjawiska, w 1915 roku angielski bakteriolog Frederick Twort udowodnił istnienie czynników atakujących bakterie, a kanadyjski mikrobiolog Félix d´Herrelle nazwał je fagami, sugerując, że są one wirusami, a nie enzymami, jak początkowo przypuszczano. Jego zasługą było m.in. zastosowanie po raz pierwszy fagów w leczeniu czerwonki bakteryjnej.
Fagi są bardzo powszechne w przyrodzie, występują w wodzie, glebie, ściekach, a także w przewodzie pokarmowym ludzi i zwierząt. Pierwsza publikacja na temat leczenia zakażeń gronkowcowych skóry tymi mikropasożytami ukazała się 1921 roku. Zainteresowanie praktycznym zastosowaniem tej metody było spore, o czym świadczy fakt uruchomienia w Paryżu produkcji fagowych preparatów przeciwko niektórym chorobom bakteryjnym. Badania kontynuowano, podejmując nawet próby wytwarzania lizatów z zakażonych bakterii. Stosowano je przeciwko gronkowcom, paciorkowcom i pałeczkom okrężnicy.

Wirusy lepsze niż antybiotyki?

Zainteresowanie fagami spadło po odkryciu antybiotyków, które skutecznie leczyły wiele groźnych chorób u ludzi i zwierząt. Jedynie nieliczne ośrodki naukowe kontynuowały badania związane z wirusami atakującymi bakterie, jak np. Instytut Bakteriofagów Eliava w Tbilisi oraz Instytut Immunologii i Terapii Doświadczalnej PAN we Wrocławiu, gdzie sprawdzano m.in. skuteczność fagoterapii u ludzi.

Fagi stosowano zewnętrznie np. na rany, podawano je doustnie (po neutralizacji kwasu żołądkowego), stosowano nawet dożylnie. Terapia okazała się bardzo skuteczna m.in. przy czerwonce, ropnym zapaleniu opon mózgowych, ucha środkowego i górnych dróg oddechowych, zapaleniu szpiku kostnego i stawów, ropnych zakażeniach ran i komplikacjach bakteryjnych po oparzeniach oraz infekcjach pooperacyjnych. Poza stosowaniem preparatów zawierających jeden szczep faga można stosować także koktajle zawierające mieszaninę kilku gatunków zdolnych do niszczenia wielu bakterii chorobotwórczych.

Największym, ale nie jedynym minusem antybiotyków jest fakt, że coraz więcej bakterii jest na nie opornych. Poza tym leki te mają szerokie spektrum działania i oprócz szkodliwych drobnoustrojów mogą niszczyć również saprofityczną florę bakteryjną. Jej brak zakłóca równowagę między mikroorganizmami w ciele człowieka, prowadząc do rozwoju wielu schorzeń, np. grzybic. Antybiotyki mogą również hamować aktywność układu odpornościowego organizmu, zwiększając w konsekwencji jego podatność na infekcje. Poza tym część osób źle reaguje na niektóre antybiotyki, co często uniemożliwia zastosowanie u nich tych leków.

W tym porównaniu fagi wygrywają. Nie niszczą pożytecznej dla naszego organizmu saprofitycznej flory bakteryjnej, gdyż atakują tylko wybrane mikroorganizmy, rozpoznając obecne na ich ścianie specyficzne receptory. Dużą zaletą bakteriofagów jest fakt, że nie oddziaływają negatywnie na komórki eukariotyczne.

Należy także wspomnieć o ciekawej z punktu widzenia klinicznego możliwości skojarzonej terapii fagowej i antybiotykowej. Sprawdza się ona zwłaszcza przy ciężkich infekcjach bakteryjnych.

Mimo tak wielu zalet fagi nie znalazły dotychczas powszechnego zastosowania. Związane jest to m.in. z obawami, że niektóre z nich mogą integrować się z materiałem genetycznym gospodarza i być przyczyną wystąpienia zjawisk negatywnych, trudnych do przewidzenia i niedających się kontrolować. Mimo tych obaw, w niektórych krajach, jak np. w Gruzji, fagi są oficjalnie stosowane w lecznictwie i dostępne w aptekach. Tak np. preparat o nazwie Pyobacteriophage stosowany jest przeciwko streptokokom, stafylokokom, pałeczce ropy błękitnej Pseudomonas aeruginosa oraz Escherichia coli.

Badania ostatnich lat wykazały, że skuteczność antybakteryjnego działania fagów jest związana ze sposobem ich replikacji. Wirus wstrzykuje do komórki bakteryjnej swój kwas nukleinowy, który następnie wkleja się do materiału genetycznego bakterii, wymuszając na ofierze produkcję nowych fagów. Jednak by zaatakować kolejne bakterie, muszą one wydostać się z komórki. Tu z pomocą przychodzi enzym, który niszczy jej ścianę. W samobójczym procesie wytwarza go sama bakteria, na podstawie instrukcji wklejonej do jej materiału genetycznego.

Fakt, że fagi działają jedynie na konkretne bakterie, stwarza szansę ich wykorzystania w diagnostyce. W literaturze wiele miejsca poświęcono enzymom litycznym, które są skuteczne wobec groźnych dla zdrowia bakterii, jak np. paciorkowce i gronkowce.

Enzymy fagowe

Enzym uzyskany przy zakażeniu Streptococcus grupy C fagiem C1 okazał się przydatny w leczeniu zapalenia gardła wywołanego przez tę bakterię. Niszczy bakterie już po 5 min od ekspozycji, a do destrukcji ich błony komórkowej wystarczyło zaledwie kilka jego cząstek. Stwierdzono, że tzw. lizyna LysK wykazywała dużą skuteczność przeciwko gronkowcom, także wobec szczepów metycylinoopornych-MRSA. Natomiast ezym lisostafina okazał się wysoce aktywny przeciwko wieloopornym na antybiotyki szczepom gronkowca złocistego Staphylococcus aureus.

Kolejnym przykładem enzymu litycznego jest lizyna PlyG otrzymana w wyniku działania faga ?, swoistego dla laseczki wąglika Bacillus anthracis. Jak wiadomo, przetrwalniki Bacillus anthracis znajdują się na liście najgroźniejszych czynników broni biologicznych, stąd też posiadanie preparatu niszczącego tę bakterię ma ogromne znaczenie praktyczne. Wykazano, że 20 jednostek białka PlyG niszczyło bakterie wąglikowe w ciągu 15 min, a co więcej - enzym ten był skuteczny również wobec szczepów opornych na niektóre antybiotyki.

Aktywność enzymów w eksperymentach in vitro wpłynęła na wzrost zainteresowań naukowców pod kątem ich zastosowania in vivo. Zasadniczym celem tych badań była odpowiedź na pytanie czy enzymy fagowe są skuteczne oraz czy nie wywołują one efektów ubocznych u zwierząt. W badaniach eksperymentalnych stwierdzono np., że podanie enzymu fagowego myszkom zakażonym letalnym szczepem Bacillus cereus uchroniło je przed śmiercią. Nie zaobserwowano przy tym żadnych efektów ubocznych. W innym badaniu gryzonie zainfekowane wąglikiem, którym podano lizynę po 15 min od zakażenia, przeżyły, podczas gdy nieleczone zwierzęta padły.

Eksperymenty na zwierzętach wskazują na brak efektów ubocznych stosowania enzymów fagowych. Warto podkreślić, że przeciwciała, które mogą powstać w organizmie w wyniku reakcji na obce białka, nie hamują aktywności litycznej enzymów.

Bardzo obiecujące są badania nad łączeniem różnych białek litycznych, tak, aby zachować ich pierwotne właściwości. Na przykład fuzja lizostafiny z endolizyną faga B30 powoduje, że zmodyfikowane białko wykazuje aktywność zarówno wobec gronkowca złocistego Staphylococcus aureus, jak i Streptococcus agalactiae oraz Streptococcus disagalactiae. Te ostatnie bakterie są przyczyną zapalenia gruczołu mlekowego u krów.

Dzięki inżynierii genetycznej możliwa jest modyfikacja enzymów w kierunku zwiększenia ich aktywności, poszerzenia spektrum działania, zwiększenia trwałości oraz uzyskania innych, przydatnych praktycznie cech. Wobec potęgujących się problemów antybiotykooporności, dysponowanie alternatywną metodą leczenia groźnych chorób bakteryjnych jest niezwykle istotne.

PROF. DR HAB. MICHAŁ BARTOSZCZE kieruje Ośrodkiem Diagnostyki i Zwalczania Zagrożeń Biologicznych WIHiE w Puławach.

3. POWOLNA ŚMIERĆ CZYLI ZABÓJCZE PLEŚNIE


Prawie wszyscy, którzy wielokrotnie lub na dłużej wchodzili do grobowca Tutenchamona, zmarli w ciągu kilku lat. Podobnie było z grobem Kazimierza Jagiellończyka. W ciągu 10 lat od wiosny 1974 roku, kiedy rozpoczęto badanie miejsca pochówku króla, wielu naukowców zmarło gwałtowną śmiercią-na zawał serca lub wylew. „Klątwa Jagiellończyka” dosięgła 15 osób. Przyczyną zgonów był najprawdopodobniej kropidlak żółty Aspergillus flavus, mogący powodować nowotwory, udary i zawały. Kropidlaka oraz wiele innych, czasem nie znanych jeszcze nauce szczepów grzybów oraz bakterii, znalazł we wnętrzu grobu Kazimierza Jagiellończyka prof. Bolesław Smyk, mikrobiolog z krakowskiej Akademii Rolniczej. Nie dysponowano jednak wówczas aparaturą pozwalającą ustalić, które metabolity grzybów były aż tak toksyczne.


O szkodliwym działaniu grzybów pleśniowych, a właściwie ich produktów przemiany materii, czyli mikotoksyn, ludzie wiedzieli od dawna, jeszcze przed narodzinami Chrystusa, czego dowodem jest
Stary Testament (Kkpł 3.).


W późnym Średniowieczu regularnie występowały epidemie zatruć (często śmiertelnych) po spożyciu żytniego chleba z mąki zawierającej sporysz Claviceps purpura. Wywołana przez ergotalkaloidy choroba (ergotyzm)-określana wtedy jako ogień św. Antoniego - objawiała się swędzeniem skóry, pieczeniem uszu, zaburzeniami świadomości i postępującą martwicą kończyn, w szczególności palców rąk i nóg, a u kobiet w ciąży skutkowała poronieniem. U osób zatrutych sporyszem obserwowano także objawy neurologiczne w postaci reakcji histerycznych, halucynacji i zaburzenia percepcji tak jak u słynnych czarownic z Salem.


Ekstrakty sporyszu były od wieków w różnych kulturach do celów magicznych lub religijnych. Niektóre grupy społeczne wykorzystują alkaloidy sporyszu do halucynogennej iluminacji, używano ich szczególnie dużo w latach 60 w środowiskach hipisowskich (np. kwas lizergowy- popularny LSD). Niektóre ergotalkaloidy znalazły zastosowanie w farmakologii.


Ergotyzm miał silny wpływ na losy całych krajów. W Rosji w 1772 roku porażenie żołnierzy i koni sporyszem znajdującym się w mące unieruchomiło armię mającą zająć porty nad Morzem Czarnym. Podczas drugiej wojny światowej w Kazachstanie ofiarami tej choroby, określanej jako „pokarmowa toksyczna aleukia”, padły tysiące osób - wobec braku innej żywności wypiekano placki z ziarna, które przezimowało pod śniegiem. Tę śmiertelną epidemię po raz pierwszy opisali naukowcy z Uniwersytetu Wileńskiego.


Choroba przejawiała się posoczniczymi gorączkami, owrzodzeniami na śluzówce jamy ustnej, skazą krwotoczną na skórze i śluzówkach. Dopiero 25 lat później wyjaśniono możliwą przyczynę - były nią wysokotoksyczne trichoteceny, wśród nich tworzona przez grzyby z rodzaju Fusarium trichotecena T-2 (dziś wykrywa się ją w zapleśniałych kolbach kukurydzy czy zawilgoconym ziarnie owsa ale nie tylko).


Innym przykładem szkodliwego działania mikotoksyn jest „bałkańska endemiczna Nefropatia”, występująca na obszarze środkowych Bałkanów choroba nerek prowadząca często do powstawania nowotworów dróg moczowych. Informacje o endemicznej nefropatii pojawiły się dopiero przed około 40 laty. Za jej główną przyczynę uznano mikotoksynę grzybów pleśniowych - ochratoksynę A, która wywołuje identyczne symptomy chorobowe u świń jedzących skażoną paszę.



Piątka pleśniowych zabójców

Jak wielkie szkody zdrowotne i ekonomiczne mogą powodować toksyczne metabolity grzybów pleśniowych okazało się jednak dopiero, gdy wprowadzono nowoczesny wielkotowarowy chów zwierząt. Na początku lat 60. opinię publiczną w Anglii poruszyła sprawa nagłych masowych padnięć młodych indyków. Tajemnicza choroba, nazwana wówczas „Turkey X Disease”, doprowadziła do śmierci ponad 100 tys. ptaków, a najbardziej widoczną patologiczną zmianą były zmiany nowotworowe wątroby. Później zachorowały młode kaczki, kuropatwy i pstrągi. Przyczyną okazały się aflatoksyny, produkty przemiany materii grzyba pleśniowego Aspergillus flavus, obecne w skażonej paszy - brazylijskiej mączce z orzeszków ziemnych. Poważne skutki ekonomiczne „Turkey X Disease” sprawiły, że naukowcy zaczęli intensywnie badać pleśnie.


Mikotoksyny to metabolity wtórne (w przeciwieństwie do metabolitów pierwotnych nie są niezbędne do funkcjonowania komórek organizmu). Z setek trujących związków tego typu, około 20 występuje w większych stężeniach w artykułach spożywczych i paszach. Są wytwarzane głównie przez pięć rodzajów grzybów pleśniowych: Aspergillus, Penicillium, Fusarium i Claviceps.


Mikotoksyny pochodzące od grzybów z rodzaju Claviceps czy Fusarium powstają na żywych roślinach zbożowych, natomiast niektóre gatunki z rodzaju Aspergillus, Penicillium i Alternaria wytwarzają trujące substancje, rosnąc na magazynowanym zbożu lub gotowych produktach.


Zachorowania spowodowane mikotoksynami określane są jako mikotoksykozy. Niektóre toksyny, jak aflatoksyny i ochratoksyna A, mogą za pośrednictwem skażonych pasz przedostać się także do mleka (aflatoksyna M1) lub do organów i krwi zwierząt (ochratoksyna A), a w konsekwencji do wyrabianych z nich artykułów spożywczych, głównie jednak zagrożenie stanowią produkty pochodzenia roślinnego.


W Niemczech w ostatnich latach przeprowadzono badania zagrożenia konsumentów ochratoksyną A. Przeanalizowano ponad 7 tys. próbek żywności. Najbardziej ryzykownymi okazały się produkty zbożowe oraz złej jakości kawa i piwo. Przed dwoma laty w Polsce wykryto wysoką koncentrację tej toksyny w mące żytniej, dlatego wskazane byłyby również szczegółowe badania produktów spożywczych w naszym kraju.

Czasem jednak pleśń jest widoczna na pierwszy rzut oka. Jej pojawienie się świadczy o psuciu się produktu (znacznie częściej za psucie się żywności odpowiadają bakterie a nie pleśnie). Taki produkt najlepiej od razu wyrzucić, odcięcie spleśniałej części nie ochroni nas przed toksynami.


Zwykle przed rozwojem pleśni zabezpiecza kwaśne środowisko. Są jednak wyjątki. Na przykład grzyby z rodzaju Penicillium rozwijają się bardzo dobrze w środowisku kwaśnym i mogą się rozwijać w jogurtach, zwłaszcza tych owocowych, jeśli dostaną się tam z zanieczyszczonymi owocami. Nie zawsze tworzą toksyczne metabolity, ale nie da się tego wykluczyć bez szczegółowych badań.


Na niektórych artykułach spożywczych, np. serach czy wędlinach (salami), grzyby pleśniowe są pożądane, nadając produktom szczególny smak lub aromat. Są to ściśle określone, kontrolowane szczepy grzybów rodzaju Penicillium (np. Penicillium roqueforti, P. Candidum, P. chrysogenum, P. nalgiovense).


Produkcja środków spożywczych odpowiedniej jakości przy udziale grzybów pleśniowych nie jest łatwa i wymaga kontroli jakości oraz bezpieczeństwa stosowanych kultur grzybowych. To ważne, ponieważ niektóre z tych kultur mogą podczas składowania produktów tworzyć specyficzne mikotoksyny. Przykładowo Penicillium roqueforti, którego niebieskozielona grzybnia nadaje charakterystyczny wygląd serom typu roquefort czy gorgonzola, może tworzyć kwas mykofenolowy czy roquefortinę C. Toksyny te są w tych serach regularnie oznaczane i z reguły ich poziom nie zbliża się nawet do krytycznego. Aby odczuć ich działanie, konsumenci musieliby jeść kilka kilogramów serów dziennie.


Grzyby z rodzaju Penicillium i inne grzyby pleśniowe mogą jednak zmieniać aktywność metaboliczną i tym samym szybko dopasowywać sposób tworzenia mikotoksyn (a także ich ilość) do podłoża, a więc zwiększyć swój stopień „zjadliwości”. Oznacza to, że np. wzrost P. roqueforti na innym serze (np. po przeniesieniu na nożu) wymyka się spod kontroli i może skutkować produkcją groźnych mikotoksyn. Ważne jest więc, aby nie przechowywać serów pleśniowych typu roquefort czy camembert z innymi produktami spożywczymi. To samo dotyczy wędlin wytwarzanych z zastosowaniem pleśni.



Pleśnie w powietrzu

Mikotoksyny mogą dostać się do naszego organizmu nie tylko z żywnością, ale i z wdychanym powietrzem. Na kontakt z bioaerozolami zawierającymi metabolity grzybów możemy być narażeni w magazynach zbóż i młynach, zakładach spożywczych i biotechnologicznych i przez kontakt z paszą dla zwierząt, ale także w muzeach, bibliotekach, archiwach, szkołach, przedszkolach, biurach itd. Źródłem mikotoksyn mogą być zaniedbane i brudne urządzenia klimatyzacyjne. Narażone na kontakt ze szkodliwymi metabolitami są również osoby mieszkające w zawilgoconych budynkach, gdzie są zapleśniałe ściany czy meble. Występujące tam grzyby wywołują alergie, infekcje, podrażnienia (np. błon śluzowych). Niektóre osoby reagują już na zapach wydzielany przez pleśnie - boli je głowa, zapycha się nos, zbiera na wymioty.


Zarodniki tych grzybów przedostają się do otoczenia również z nieprawidłowo zabezpieczonych wysypisk i niewłaściwie kompostowanych odpadów. W 2002 roku na Mycotoxin Workshop w Berlinie przedstawiono wyniki badań surowicy krwi osób sortujących odpady komunalne na południu Niemiec. U większości wykryto podwyższoną zawartość ochratoksyny A.
W podobnych badaniach przeprowadzonych w Skandynawii stwierdzono we wszystkich systemach odpadowych obecność patogennych pleśni Aspergillus fumigatus i Aspergillus flavus. Ich zarodniki mogą być przenoszone przez wiatr nawet na 200 m!


Prace prof. Juliana Aleksandrowicza (kierownika Kliniki Hematologii Akademii Medycznej w Krakowie) już w latach 60 wskazywały, że aflatoksyny wytwarzane przez grzyby, szczególnie przez Aspergillus flavus, istotnie zwiększają ryzyko chorób nowotworowych. Badania prof. Aleksandrowicza wykazały, że ludzie mieszkający w zagrzybionych budynkach znacznie częściej chorują na choroby nowotworowe (w tym białaczkę) niż osoby mieszkające w czystych domach.
Autorzy tego artykułu realizowali w ostatnich latach projekt badawczy skażenia grzybami pleśniowymi i mikotoksynami budynków i mieszkań na terenach popowodziowych Polski. Wyniki tych badań są niepokojące. W powietrzu i na ścianach wielu pomieszczeń wykryto pleśń Stachybotrys sp., która oprócz działania alergizującego, jest szczególnie niebezpieczna dla układu oddechowego.


Większość badań z zakresu mikotoksyn prowadzi służba weterynaryjna. Zachorowania spowodowane zagrzybioną paszą są znane już od dawna wśród lekarzy weterynarii i rolników. Medycyna ludzka długo z tych doświadczeń nie wyciągała wniosków. Może dlatego, że zatrucia mikotoksynami u ludzi powodują wprawdzie różnego rodzaju choroby, lecz nigdy nie są traktowane jako samodzielne jednostki chorobowe. Brak zainteresowania świata lekarskiego mikotoksynami i mikotoksykozami sygnalizował prof. Aleksandrowicz. Tymczasem już Ludwik Pasteur nawoływał do zwrócenia baczniejszej uwagi na przetrwalniki grzybów. Również odkrywca penicyliny Aleksander Fleming przestrzegał przed mikotoksynami, które mogą zabijać komórki ludzkiego organizmu, tak jak zabijają komórki bakterii.


Na podstawie własnych kilkuletnich obserwacji możemy stwierdzić, że mikotoksyny w żywności czy we wdychanym powietrzu w połączeniu z obniżoną odpornością organizmu mogą potęgować istniejący problem zdrowotny.
Optymistyczne jest natomiast to, że coraz więcej naukowców zdaje sobie sprawę ze znacznego wpływu metabolitów grzybów na patogenezę wielu schorzeń, takich jak stwardnienie tętnic, dna, cukrzyca czy niektóre nowotwory. Na badaniach mikotoksyn zyska z pewnością onkologia i profilaktyka chorób nowotworowych.


Autorzy artykułu: Dr hab. Inż. Jan Grajewski, jest profesorem w Instytucie Biologii Eksperymentalnej na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy oraz
Dr Magdalena Twarużek, jest pracownikiem naukowym w Instytucie Biologii Eksperymentalnej na Uniwersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy
blooza
Posty: 22
Rejestracja: 22 gru 2008, o 18:11

Re: Olimpiada biologiczna 2009 - lubelskie

Post autor: blooza »

A w zadaniu 5 co to za rodzaj c id
Awatar użytkownika
Karmal
Posty: 87
Rejestracja: 24 wrz 2009, o 20:00

Re: Olimpiada biologiczna 2009 - lubelskie

Post autor: Karmal »

Zadanie piąte:
a) skrzypy
b) widłaki
c) mchy (torfowiec)
d) narecznica (ja napisałem paprocie i -1pkt )
martta95
Posty: 1
Rejestracja: 15 lis 2009, o 16:45

Re: Olimpiada biologiczna 2009 - lubelskie

Post autor: martta95 »

macie może testy z poprzednich lat?:)
nescafe__
Posty: 1
Rejestracja: 18 sty 2010, o 18:30

Re: Olimpiada biologiczna 2009 - lubelskie

Post autor: nescafe__ »

Z tymi krwinkami i innymi roślinami to napisałam, że roślinna odzyska turgor a krwinka spęcznieje. Każda odpowiedź była za 2 pkt bodajże, więc dostałam po jednym. Ale faktycznie głupie to zadanie, no ale co zrobić - buta nie zjesz

Jutro etap okręgowy - życzę wszystkim powodzenia

(Swoją drogą witam wszystkich - pierwszy post)
ODPOWIEDZ
  • Podobne tematy
    Odpowiedzi
    Odsłony
    Ostatni post

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość