Porady jak się dostać na medycynę, na kierunek lekarski. Wykaz punktów na poszczególnych uczelniach. Materiały do nauki, testy. Wzajemna pomoc w nauce.
joannaoka, zwykle mówią pan/pani, ale akurat ten pan dr jest starej daty (no, po siedemdziesiątce) no i jednak trochę skraca dystans mówiąc po imieniu. ja byłam dla niego panią K., a jak coś przeskrobałam, albo męczyłam go pytaniami (dociekliwa ze mnie osoba!) to było Justynaa". nie przeszkadzało mi to ani trochę. traktowałam go trochę jak mentora, m.in. właśnie przez to, że miał z nami taki dobry kontakt. nie bałam się pytać, włazić na głowę, męczyć. pomarudził, pomarudził, że jestem męcząca ale za chwilę mówił, że to dobrze bo kto zadba o moje interesy jak nie ja pod koniec roku znał nas wszystkich bardzo dobrze, podczas gdy inni asystenci nie wiedzieli w ogóle jaką grupę mają, nie mówiąc o naszych nazwiskach czy imionach.
mówienie po imieniu jest bardzo rzadkie (niemal wszyscy mówią pan/pani XYZ - jednak jesteśmy dorośli ). jak inny pan dr wyjechał do mnie per TY to już miałam spytać od kiedy jesteśmy po imieniu, bo on to zrobił w takim negatywnym tonie i byl przy tym bardzo bezczelny.
Ostatnio zmieniony 5 sie 2013, o 20:34 przez terrible_justyna, łącznie zmieniany 1 raz.
jak jeszcze raz terrible_justyna, opowie jeszcze jedną historyjkę, i najlepiej z akademikiem, to się już zleje ze śmiechu ,coraz bardziej podoba mi się sum
w akademiku tyle się działo, że aż nie wiem co miałabym przytoczyć.
mhm.
może to, że na pewnej imprezie pijany kolega znalazł drabinę, wlazł na nią i zawisł na lampie na korytarzu. ochroniarz go zobaczył i zaczął wrzeszczeć. kolega zaczął uciekać i się schował w szafie u innego kolegi. ochroniarz biegiem za nim. szuka, szuka. ale kolega był dość zalany, źle oszacował czas i wylazł z szafy akurat na pana ochroniarza, który z hukiem go wywalił z akademika (koleś mieszkał poza aka, wpadał jedynie na imprezy do nas).
albo inny jak się zalał to zaczął wszystkich wkoło gryźć. po szyi, nosie, rękach, nogach. musieliśmy go jeszcze bardziej upić i położyć spać żeby się uspokoił.
albo impreza, na której było chyba z 40 osób. gwar, huk, głośno. ochroniarka przychodzi, że jak się nie rozejdą to wezwie grupę interwencyjną (koksy z bronią, gazem, pałami, kajdankami w kamizelkach kuloodpornych). cośtam popyskowali, ochroniarka wezwała tą grupę. ale zanim dojechali to biby już nie było. idą do tej jaskini zła a tam siedzą 3 osoby, grają w karty i palą papierosy. mina ochroniarki co to wezwała ponoć bezcenna (sama nie widziałam bo się ewakuowałam do siebie).
wyścigi rydwanów na korytarzach w przerwie od nauki - jedna osoba siada na kocu, dwie/jedna osoba ciągnie koc i biegnie ile sił w nogach do końca korytarza, zawraca i biegnie z powrotem. kto wygra zdobywa chwałę i ewentualnie piwo xd
rok wcześniej na tarasie zimą wylewali wodę i robili lodowisko. albo grali w kręgle z butelek od piwa. ewentualnie robiono saunę gotując wodę w łazience bądź basen, zatykając odpływ prysznica (są dość głębokie brodziki).
inna impreza, na której bawili się nawet ludzie z polibudy, oraz jacyś licealiści, którzy ponoć badali teren czy warto tu studiować". nie wiem skąd się wzięli. impreza była taka gruba, że skończyła się mini-pożarem w wyniku podpalenia zasłony. na szczęście kierownictwo nic o tym nie wiedziało
jeszcze coś mi się przypomniało apropos mojego pana asystenta z anatomii.
prelekcja z miednicy. pan dr opowiada o wymiarach miednicy, sprzężnych i innych liniach, które się wyznacza w płaszczyznach miednicy. studenci patrzą zdziwieni, bo ciężko to sobie wyobrazić. pan dr na to no to ja wam to wymacham". mówi znów to samo, tyle, że podskakując, wymachując rękami jak paralityk albo gestykulująca osoba z adhd. na co ja pod nosem łj em si jejltYMCA
albo na prelekcji, gdzie było może z 40 osób mówi, że podczas ciąży macica powiększa się strasznie, tak, że dochodzi aż do wyrostka mieczykowatego mostka. że pani w zaawansowanej ciąży się w związku z tym ciężko oddycha. no a jak macica się obniży na odległość jakiś 2 palców od wyrostka mieczykow. to znaczy, że pani będzie niebawem rodzić. ja z niedowierzającą miną przykładam sobie 2 palce do mostka. na co pan dr: no tak, dociekliwa Justyna zawsze wszystko musi sprawdzić. zgadza się przyszła pani doktór? na co ja: nie wiem tego z autopsji, ale wierzę na słowo.". na co pan dr: ooo, kobieta wielkiej wiary!
a może ma ktoś jakieś opowiastki o tym ochroniarzu (dziadku) co stoi przed wejściem do dziekanatu w Kato, jak byłem z dokumentami dość tam wszystkich przestawiał
Hłe hłe. Widze, że tylko Zabrze się udziela, pewnie jest tego jakaś przyczyna
Każdemu życze Kosia na anatomii. Do tej pory jest najmilej wspominanym przeze mnie asystentem. Jego anegdotki, najczęściej zaczynające się od wiecie, wiele lat temu, to była tutaj taka grupka felczerów i wtedy
Prelekcje dr Bursy, wśród dziewczyn znany jako DILF też przeszły do historii
"Panowie to nie jest tak, że łykasz Viagre, szcześciopak na bolca i podbijamy akademik i Czemu nie wolno łykać pokruszonej Viagry? Bo można dostać stwardnienia rozsianego itd.
Zabrze jest takim miejscem, że na każdej katedrze znajdą się powody do beki
"o tym jak my wciągali malucha na drzewo i kim jest Leon z cyklu opowieści pana łacinnika o jego wyczynach na studiach kultury antycznej
Obsesjyjne mrgaryynaa! największe zło świata! tylko masło, od matki kroowyy pewnej p. dr z kat. chemii na punkcie masła.
No i flagowe zabrzańskie PANIE?! CO PAN?! don Carlita.
Oraz ostatnio ryjące mi coraz bardziej beret hmhmehmm nie wychodzii pan? to ma pan za mały kalkulaatooor mhmmhemhmmmm Pezeta