U nas wyglądało to tak, że na lekcje biologii poświęcone układowi rozrywkowemu przychodził ginekolog z zabawkami (nawet spirale domaciczną przyniósł) i mówił co i jak )Krasus pisze:Problem tkwi w tym, że szkoły zatrudniają takie babcie pokościelne albo nauczycieli PO (jak to wspomniał Guru) bo są tańsze niż psycholog czy seksuolog. To że dzieciakom w gimnazjum i liceum szaleją hormony oczywiście nie pozostaje bez znaczenia, ale gdyby jakiś specjalista wyjaśnił im jakie są np. konsekwencje brania tabletek wczesnoporonnych czy skrobanki to te wszystkie gwiazdeczki może by pomyślały zanim zaczęły rozkładać nogi przed kim popadnie.
wychowanie seksualne w szkole
- Padre Morf
- Posty: 4407
- Rejestracja: 26 gru 2007, o 04:03
Re: wychowanie seksualne w szkole
Re: wychowanie seksualne w szkole
Myśmy mieli takie zabawki od ludzi, których rodzice są ginekologami. Nie tylko samą spiralę, ale nawet model macicy z włożoną spiralą. Ale to była biologia - na WDŻwR (w liceum) nikt nie chodził - trudno się dziwić skoro pierwsze zajęcia wykazały, że poglądy prowadzącego są równie dobrze ugruntowane, co poglądy niektórych w klasie dalsza współpraca nie mała sensu. Młodzież na tyle różniła się w podejściu do życia od prowadzącego, że wchodzenie sobie w drogę to niczego by nie prowadziło.Morfeusz pisze:(nawet spirale domaciczną przyniósł)
- Zielona cytryna
- Posty: 364
- Rejestracja: 20 sie 2009, o 12:05
Re: wychowanie seksualne w szkole
u mnie w podtawówce na wdżecie pan S. czytał nam encykliki Jana Pawła II o rodzinie, w gimnazjum na biologii układ rozrodczy tylko przejrzeliśmy, bo były ważniejsze tematy, w wdżecie (który był z podziałem na płeć) mówiliśmy o rodzajach podpasek, kórych używamy i częstotliwości zmiany bielizny, a na religii mniej więcej co drugą lekcję słyszeliśmy, że: sztuczna antykoncepcja nie daje żadnej pewności, tylko kobieta obserwując swoje ciało może wiedzieć kiedy jest szansa na ciążę a kiedy jej nie ma oraz że każda normalna dziewczyna woli mieć niepoobcieranego chłopaka, a każdy normalny chłopak dziewczynę, która jeszcze nie jest powycierana". Teraz idę do liceum mam nadzieję, że moi nowi edukatorzy będą rozsądniejsi w tych sprawach.
Re: wychowanie seksualne w szkole
A ja w sumie nie mialem zbyt duzo zajec z wdz.
W podstawowce nikt nawet nie smial wspomniec o tym.
W gimnazjum - biologia standardowo uklad rozrodczy ale tyle co do nauki. Wdz mielismy z podzialem na grupy. Dziewczyny rozmawialy o swoich problemach podczas dojrzewania, a u nas hmm.na pierwszych zajeciach wymyslalismy swoje indianskie imie, na drugich tez jakies pierdoly byly. Po czwartych zajeciach uznalismy, ze to nie ma nic wspolnego z wdz, wiec przestalismy chodzic.
W liceum mielismy chyba z dwie sesje rozmow na te tematy(jednak przeprowadzone juz dobrze) i to by bylo na tyle(na wiecej nie starczylo nam czasu) .
W podstawowce nikt nawet nie smial wspomniec o tym.
W gimnazjum - biologia standardowo uklad rozrodczy ale tyle co do nauki. Wdz mielismy z podzialem na grupy. Dziewczyny rozmawialy o swoich problemach podczas dojrzewania, a u nas hmm.na pierwszych zajeciach wymyslalismy swoje indianskie imie, na drugich tez jakies pierdoly byly. Po czwartych zajeciach uznalismy, ze to nie ma nic wspolnego z wdz, wiec przestalismy chodzic.
W liceum mielismy chyba z dwie sesje rozmow na te tematy(jednak przeprowadzone juz dobrze) i to by bylo na tyle(na wiecej nie starczylo nam czasu) .
Re: wychowanie seksualne w szkole
Gdyby nie. internet, nie wiedziałabym NIC na temat antykoncepcji Cóż.
Wychowanie seksualne w mojej szkole nie ma miejsca- WDŻ teoretycznie jest- gdy są zastępstwa. W praktyce jest inaczej- raz miałam tylko lekcję organizacyjną.
Poziom wiedzy nt. antykoncepcji, bezpiecznego seksu mam duży, szkoda że musiałam edukować się sama. W domu też jakoś nikt nie pałał chęcią uświadamiania mnie.
Wychowanie seksualne w mojej szkole nie ma miejsca- WDŻ teoretycznie jest- gdy są zastępstwa. W praktyce jest inaczej- raz miałam tylko lekcję organizacyjną.
Poziom wiedzy nt. antykoncepcji, bezpiecznego seksu mam duży, szkoda że musiałam edukować się sama. W domu też jakoś nikt nie pałał chęcią uświadamiania mnie.
Re: wychowanie seksualne w szkole
Niektóre tematy na tym forum udowadniają, że mimo ogromnej dostępności literatury, środków antykoncepcyjnych itd. wiedza jest bardzo mała.
Dobrze, że mam rodziców, którzy nigdy nie wstydzili się ze mną rozmawiać na każdy temat.
Dobrze, że mam rodziców, którzy nigdy nie wstydzili się ze mną rozmawiać na każdy temat.
Re: wychowanie seksualne w szkole
Ja sobie obiecałam kiedyś, że jak będę miała dzieci, to nie popełnię błędu moich rodziców i uświadomię je, odpowiem na ich nurtujące pytania, będę starała się uzupełnić luki w ich wiedzy na temat seksu i antykoncepcji. Mają prawo wiedzieć, przecież to jedna ze sfer życia, a u mnie w domu traktowało się to po macoszemu.Dali pisze:Niektóre tematy na tym forum udowadniają, że mimo ogromnej dostępności literatury, środków antykoncepcyjnych itd. wiedza jest bardzo mała.
Dobrze, że mam rodziców, którzy nigdy nie wstydzili się ze mną rozmawiać na każdy temat.
Re: wychowanie seksualne w szkole
Oj coś trzeba odgrzebać temat
Ja wychowanie seksualne miałem w podstawówce, gimnazjum, i liceum. W podstawówce przedmiot ten był wysoce poważany przez dyrekcję, o czym świadczy fakt że zajęcia odbywały się w kotłowni gdzie siedzieliśmy na kartonach po mleku. W zasadzie nie poruszano tam tematyki rozrodczości człowieka, kazano jednak kupić książkę po której przeczytaniu jako dziecko miałem straszne lęki, bo wywnioskowałem z niej między innymi, że jeśli będę oglądał się za dziewczynami to zostanę gwałcicielem. Nazywała się chyba Wędrując ku dorosłości".
W gimnazjum były to normalne lekcje, na których puszczano filmy pochodzące chyba z Katolickiej poradni życia rodzinnego". W każdym razie zachwalano tam NPR, i podawano skuteczność prezerwatyw jako 30%. Oprócz tego był jeszcze film o narkomanii (chyba kilka razy), i jakiś o aborcji.
W liceum nie chodziłem (bo było o 7.10 rano i dawało w jeden dzień 9 godzin lekcyjnych), ale zajęcia prowadziła pani od Biologii, która (o dziwo!) przedstawiała różne metody antykoncepcyjne, jednocześnie mówiąc jednak ,że jako osoba religijna jest ich przeciwnikiem i odradzała by ich stosowanie swoim dzieciom. Oprócz tego WDŻ prowadzone było kiedy wypadła jakaś lekcja i nie miał kto przyjść na zastępstwo. Prowadziła je wówczas pani z biblioteki. W III klasie liceum gdy nie była konieczna zgoda rodziców wszyscy się wypisali, z wyjątkiem jednego kumpla który miał wtedy korepetycje do matury z biologii.
Ja wychowanie seksualne miałem w podstawówce, gimnazjum, i liceum. W podstawówce przedmiot ten był wysoce poważany przez dyrekcję, o czym świadczy fakt że zajęcia odbywały się w kotłowni gdzie siedzieliśmy na kartonach po mleku. W zasadzie nie poruszano tam tematyki rozrodczości człowieka, kazano jednak kupić książkę po której przeczytaniu jako dziecko miałem straszne lęki, bo wywnioskowałem z niej między innymi, że jeśli będę oglądał się za dziewczynami to zostanę gwałcicielem. Nazywała się chyba Wędrując ku dorosłości".
W gimnazjum były to normalne lekcje, na których puszczano filmy pochodzące chyba z Katolickiej poradni życia rodzinnego". W każdym razie zachwalano tam NPR, i podawano skuteczność prezerwatyw jako 30%. Oprócz tego był jeszcze film o narkomanii (chyba kilka razy), i jakiś o aborcji.
W liceum nie chodziłem (bo było o 7.10 rano i dawało w jeden dzień 9 godzin lekcyjnych), ale zajęcia prowadziła pani od Biologii, która (o dziwo!) przedstawiała różne metody antykoncepcyjne, jednocześnie mówiąc jednak ,że jako osoba religijna jest ich przeciwnikiem i odradzała by ich stosowanie swoim dzieciom. Oprócz tego WDŻ prowadzone było kiedy wypadła jakaś lekcja i nie miał kto przyjść na zastępstwo. Prowadziła je wówczas pani z biblioteki. W III klasie liceum gdy nie była konieczna zgoda rodziców wszyscy się wypisali, z wyjątkiem jednego kumpla który miał wtedy korepetycje do matury z biologii.
uch no niezły wynik, jak portowa pani lżejszych obyczajów z Reeperbahn.Homoseksualiści i lesbijki mają w ciągu życia, według różnych doniesień, od kilkudziesięciu do kilkuset, a nawet kilku tysięcy różnych partnerów.
Re: wychowanie seksualne w szkole
Hmm, no to i ja dodam swoje 3 grosze. W podstawówce w ogóle tego przedmiotu nie miałem. Miałem tylko materiał na biologii, na której nauczycielka (a miałem bardzo konkretną) puściła film pt. Zanim wejdziesz w obszary seksu", w którym wypowiadał się Lew Starowicz. Było to zasadniczo o dojrzewaniu i problemach z tym związanych a nie o seksie, natomiast miałem nieformalne lekcje WDŻ na godzinie wychowawczej, bo wychowawczyni sama od siebie te kwestie poruszała, nie mieszając w to poglądów religijnych. Do gimnazjum nie chodziłem bo jestem z tych sprzed reformy. Natomiast w liceum mieliśmy WDŻ, prowadzone przez panią pedagog szkolną, na których zasadniczo rozwiązywaliśmy dziwne testy, a nawet coś rysowaliśmy, była potrzebna zgoda rodziców, odbywało się to poza lekcjami, tylko wyjątkowo w ramach jakiegoś nagłego okienka pomiędzy lekcjami. Poważne problemy poruszyła dopiero w ostatniej klasie i więcej chyba człowiek wynosił z lekcji biologii niż z WDŻ. Nie mieszała też w to religii sama od siebie, ale wymagał tego materiał, bo na większości zajęć oglądaliśmy film wydawany chyba przez jakąś kościelną organizację, bo w każdym był ksiądz katolicki i wypowiadał się jak chrześcijanin powinien żyć, by unikać grzechu. Miałem nadzieję, że to może minęło, ale niestety ostatnio miałem okazje zobaczyć fragment filmu edukacyjnego i się zdziwiłem, co się ludziom wmawia. I w ogóle kto tam się wypowiada. Był to chyba ten film, o którym ktoś przede mną powiedział, że bał się że zostanie gwałcicielem jak się będzie oglądał za dziewczynami, bo takie samo wrażenie odniosłem. Pamiętam, że kończąc podstawówkę, ukazał się jakiś podręcznik do WDŻ, napisany przez 3 małżeństwa. Nie wszedł nigdy do szkół, bo go za staroświeckość skrytykowano. Nie miałem okazji go mieć w rękach, więc nie powiem nic na ten temat. Pamiętam też, że o tym przedmiocie często huczeli w telewizji, ze ma byc, że jest itp, ale tak naprawdę to jest jakaś farsa. Lepiej chyba poczytać Sztukę kochania Wisłockiej, przynajmniej konkretna książka na konkretny temat, albo Życie seksualne Dzikich Malinowskiego.
O tyle dobrze, że moja matka nigdy nie traktowała tego jako temat tabu i chciała, bym o to pytał. Zdarzyło sie chyba tylko 2 razy, że o coś zapytałem, ale za to była bardzo szczęśliwa, że z nią o tym rozmawiam.
O tyle dobrze, że moja matka nigdy nie traktowała tego jako temat tabu i chciała, bym o to pytał. Zdarzyło sie chyba tylko 2 razy, że o coś zapytałem, ale za to była bardzo szczęśliwa, że z nią o tym rozmawiam.
-
- Posty: 14
- Rejestracja: 15 lut 2012, o 16:17
Re: wychowanie seksualne w szkole
U mnie w gimnazjum był przedmiot wychowanie do życia w rodzinie", ale o antykoncepcji to nikt nam ani słowa nie powiedział, za to nauczono nas wyliczać kiedy są dni płodne a kiedy niepłodne, czyli jak na prawdziwie polską szkołę przystało - metoda kalendarzykowa, bo na inne nie zezwala kościół katolicki.
Re: wychowanie seksualne w szkole
W podstawówce miałem WDŻ z panią od przyrody, głównie oglądaliśmy filmy o ciąży z babką, która opisywała co się dzieje po kolei w którym tygodniu ciąży. Do tej pory pamiętam te jej w czydziestym czecim tygodniu. Oprócz tego mieliśmy omówioną budowę układu rozrodczego, niewiele było o antykoncepcji. W każdym razie więcej wyniosłem z tych lekcji w podstawówce niż w gimnazjum. Mieliśmy WDŻ na lekcjach WOSu, przez to, że pani często chorowała WDŻ mieliśmy może z 6 razy w ciągu 3 lat nauki, WOS był przecież ważniejszy. Jedyne o czym mówiliśmy to rodzina, przerabialiśmy podręcznik Kalinowskiej z wyd. Efka, może ktoś kojarzy? w LO chodziłem na te zajęcia tylko w pierwszej klasie. Porażka na całej linii. Babka, która została zatrudniona na to stanowisko w szkole (magister historii) jedyne co nam dawała to kserówki, w których robiło się krzyżówki i rebusy, gdzie w każdym haśle wychodziła miłość uczyliśmy się też asertywności, znowu niewiele o antykoncepcji. Szczegółowo miałem ją omawianą dopiero na lekcjach biologii, kiedy mieliśmy układ rozrodczy, babka poświęciła nam ze 3-4 lekcje. Ogólnie mówiąc WDŻ to wg mnie porażka. Więcej wyniosłem z tych kilku lekcji na biologii niż z całego cyklu WDŻ.
Re: wychowanie seksualne w szkole
U mnie w ogole nie pamietam aby cos takiego istanialo. Chyba mozna bylo sie zapisac kto chcial i chodzic. Oczysicie tlumo nei bylo tak samo jak na religii.
-
- Posty: 1
- Rejestracja: 21 lut 2012, o 11:01
Re: wychowanie seksualne w szkole
ja to miałem w gimnazjum bodajże, ale to był po prostu śmiech na sali, bo ktoś tu napisał, że miał to z panią od przyrody, a ja miałem z panią od religii, więc działo się trochę śmiesznych rzeczy. nie wiadomo było, o czym z nią rozmawiać w ogóle
-
- Podobne tematy
- Odpowiedzi
- Odsłony
- Ostatni post
-
- 0 Odpowiedzi
- 4623 Odsłony
-
Ostatni post autor: madeofchalk
29 mar 2020, o 21:39
-
- 2 Odpowiedzi
- 4118 Odsłony
-
Ostatni post autor: maka05
29 gru 2016, o 14:30
-
-
Poprawa matury w innej szkole
autor: bartoszele » 24 sie 2016, o 18:08 » w Matura i egzaminy na uczelnie - 3 Odpowiedzi
- 16036 Odsłony
-
Ostatni post autor: tista
24 sie 2016, o 23:59
-
-
-
Matura w innej szkole niż macierzysta
autor: Faoiltiarna » 7 maja 2018, o 07:37 » w Matura i egzaminy na uczelnie - 0 Odpowiedzi
- 2869 Odsłony
-
Ostatni post autor: Faoiltiarna
7 maja 2018, o 07:37
-
-
- 0 Odpowiedzi
- 8467 Odsłony
-
Ostatni post autor: AgaKuku
28 lut 2017, o 19:06
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości