medycyna - czy aby na pewno...?

Porady jak się dostać na medycynę, na kierunek lekarski. Wykaz punktów na poszczególnych uczelniach. Materiały do nauki, testy. Wzajemna pomoc w nauce.
dzoners
Posty: 640
Rejestracja: 29 kwie 2009, o 20:57

Re: medycyna - czy aby na pewno...?

Post autor: dzoners »

Zależy jak patrzeć na selekcję, bo to oczywiste, że podczas studiowania odpada mniej osób niż na politechnikach, ale zobaczcie ile osób odpada w rekrutacji. Jak dla mnie to też jest swego rodzaju selekcja.

A co do tematu, to niby miałem dopiero 2 dni zajęć, ale już praktycznie cała moja grupa ma tyły -____- Nie ma to jak organizować dzień rektorski, ciągnąć nas do kato i kazać w domu nadrobić to, co by było normalnie na zajęciach.
Szczerze to gdyby nie to, że mam fajną grupę, to już bym przechodził drobne załamanie nerwowe, a to dopiero początek przecież.
Awatar użytkownika
Grzybu123
Posty: 840
Rejestracja: 12 maja 2009, o 14:16

Re: medycyna - czy aby na pewno...?

Post autor: Grzybu123 »

A ja już widzę, ze w Łodzi odpadnie z pierwszego roku (albo będzie potarzać) około co 4, może nawet co 3 osoba. To już nie jest ta uczelnia co kiedyś i teraz naprawdę postawili na jakość nie na ilość. (mówię o cywilnym, bo z wojleku nie mam kontaktu z nikim z drugiego roku teraz).

Ale ze zmian na Łódźkiej : 2 niezdane egzaminy wylatujesz, jeden to repeta, awansów się nie dostaje.

Ba, na dzień dzisiejszy dziekan nie zgodził się dla 30 kilku osób na 4 termin z biofizyki.

Pozdrawiam.
zdzisław
Posty: 271
Rejestracja: 1 cze 2009, o 02:52

Re: medycyna - czy aby na pewno...?

Post autor: zdzisław »

Ja akurat uważam, ze jest to całkiem rozsądne.
Po pierwsze, lepiej jest odpaść na 1 roku i stracić tylko 1 rok niż odpaść na 4 i stracić 4 lata.

Dwa, te działania właśnie służą podwyższeniu poziomu. Odpadają te osoby, które nie mogą sobie poradzić.

Powtarzać rok raz kiedyś, czy mieć awans to nic strasznego, różnie to w życiu bywa. Jednak na UM zdarzały się osoby, które studiowały po 12 lat, czyli robiły jeden rok w 2 lata, itd. Myślę, że akurat wydział lekarski nie jest najlepszym miejscem na wieczne studiowanie.

Oczywiście w/w kij nie jest jedynym narzędziem w podnoszeniu poziomu. Na pewno potrzeba jeszcze wiele rzeczy zrobić (dobrze prowadzone ćwiczenia, czy zajęcia w klinikach w małych grupa itd). O tym nie wolno zapomniać.
armistice
Posty: 309
Rejestracja: 10 lut 2009, o 10:36

Re: medycyna - czy aby na pewno...?

Post autor: armistice »

Grzybu123 pisze:Mówienie iż idzie się tutaj nie dla prestiżu czy pieniędzy jest jak mówienie, iż rycerze średniowieczni idą na krucjatę dla wybawienia. Kto choć liznął historię subiektywnie wie jak jest i jak ich ostatecznie oceniono (mimo iż pewnie jakiś tam procent wierzył, iż faktycznie da mu to wybawienie).
Akurat w tych czasach ludzie byli na tyle glupi ze nie zdziwilbym sie jakby wszyscy wiezyli w wybawienie. Pozatym w tych czasach chrzescijanstwo przezywalo swoje zlote lata jak gdyby. A pozatym raczej geneza krucjat bylo to aby wymordować niewieżących- czyli dokladnie odwrotnie jak bylo w biblii napisane, a bylo napisane cos w stylu: neiwiezacych nalezy nawracac".

Mówiąc o dzisiejszych czasach, myśle ze wiekszosc ludzi chce isc na medycyne w tak blachych interesach jak proba nasladowania dr Housea czy cos w tym stylu ( sa tak zafascynowani tym serialem ). Bo raczej nie z powodu tego, ze lekarze protestują wraz z pielegniarkami bo dostaja o wiele za mala pensje w porownaniu do innych panstw. Bo to by bylo nie logiczne: gosc uslyszy w tv ze lekarze dostaja malo kasy to po kij mialby isc na ten kierunek w interesie pieniedzy ?
Lecz wiekszosc ludzi zderzy sie z rzeczywistoscią jak zobaczy ze to calkeim co innego niz szpital w housie". Potem zapewne beda siedzieli naburmuszeni ze nie dosc ze pracuja w niezwykle ubogich warunkach to jeszcze dostaja mala pensje.

Ja sobie powtarzam zawsze ze te wszystkie fenomeny dziejące sie tutaj w tym kraju mozna wytlumaczyc zdaniem skadajacym sie z 3 slów: polska kraj absurdu", co nie znaczy ze trzeba zostac obojętnym na te fenomeny.

Ja np. jestem sceptykiem, do tego ateistą (choć sądze ze jak ktos jest sceptykiem to i jest ateistą) i dla mnie medycyna czy stomatologia wiąże sie tylko i wyłącznie z nauką empiryczną, co bardzo lubie. Pozatym biologia w polaczeniu z chemią najbardziej mi odpowiada bo równiez sa to przedmioty racjonalistczne. Nie lubie medycyny dla tego ze ludzie maja wysoki prestiż czy cos w tym stylu (chociaz w polsce z tym prestizem roznie bywa, bo nagonka w mediach na lekarzy ciagle trwa). Lubie medycyne ze wzgledu na to ze mozna pomagać ludziom dzieki tej wiedzy zdobytej podczas studiów. Moim zdaniem medycyna powinna być niedostepna dla ludzi ktorzy chcą być prestizowymi ludzmi", lecz tego nie da sie skontrolować. Wiadomo ze wychodząc z takich studiów czlowiek ma wyjątkową wiedze, ale duzo ludzi zbyt mocno to do siebie bieze i zapomina o podstawowej funkcji lekarza.
Tak jak tutaj na forum zauważyłem gdzies cytat pewnien : lekarz zywi sie powołaniem, a jezdzi do pracy etyką"- tak powinno być.
Awatar użytkownika
godziasia
Posty: 1058
Rejestracja: 3 cze 2009, o 16:50

Re: medycyna - czy aby na pewno...?

Post autor: godziasia »

zdzis&#x142aw pisze:Tak jak tutaj na forum zauważyłem gdzies cytat pewnien : lekarz zywi sie powołaniem, a jezdzi do pracy etyką"- tak powinno być.
tak, i wyglądać gorzej niż swoi pacjenci
moim zdaniem lekarze leczący dla prestiżu czy też pieniędzy też mają swój sens istnienia. Bo czasem to zależy kogo szukasz. Z pewnością to dość subiektywna ocena, i nie da się jej odnieść do wszystkich specjalności, zatem powołam się tutaj tylko na znajomą w moim środowisku medycynę rodzinną. Ludzie, którzy przychodzą do naszego ośrodka zdrowia (nadmienię, że jest to ośrodek w małej wsi, gdzie mentalność jest taka a nie inna) dzielą się na dwie grupy: takich, którzy przychodzą się leczyć, i takich, którzy przychodzą pogadać. Dlatego zapisujesz się do odpowiedniego lekarza: w przypadku gdy masz sprawę na 5 minut, idziesz do naszej niemiłej pani doktor, która z mostu powie, że nie będzie słuchać co tam słychać u wszystkich sąsiadów. Ona załatwia w ciągu pół godziny co najmniej 6 pacjentów, podczas gdy inny lekarz wysłuchujący tych wszystkich fascynujących historii załatwi tylko jednego pacjenta w ciągu 0,5h a czasem to nawet trwa dłużej. Dlatego kiedy masz prywatny gabinet masz w ciągu dnia dużo pacjentów = dużo kasy, a jeśli do tego jest się kompetentną osobą, to ma się i reputację.
zdzisław
Posty: 271
Rejestracja: 1 cze 2009, o 02:52

Re: medycyna - czy aby na pewno...?

Post autor: zdzisław »

godziasia pisze: tak, i wyglądać gorzej niż swoi pacjenci
Patrząc, że na SORze obecnie to moimi pacjentami są, jak to dziś nasz szef określił elektorat", musiał bym chodzić nago, śmierdzieć itd.

Zależy gdzie i jak patrzą na lekarza.

Co do załatwiania pacjentów, to czasami odprawienie przez 30 min 6 pacjentów robi więcej szkody niż pożytku.
Sporo takich przypadków widziałem. Najbardziej jaskrawym jest chyba obrzęk Quinckego który okazał się ropnym zapaleniem migdałka podniebiennego (dobrze, ze ekipa karetki nie zaintubowała pacjentki z rozpędu).

Z tego co zauważyłem, to przynajmniej u mnie pacjenci ceną jak spokojnie im się wytłumaczy co jak i dlaczego. Wiedza ma mniejsze znaczenie, ważne jest poczucie, że pacjentem się zajmije i coś przy nim robi:)
Awatar użytkownika
godziasia
Posty: 1058
Rejestracja: 3 cze 2009, o 16:50

Re: medycyna - czy aby na pewno...?

Post autor: godziasia »

no owszem, tylko że czasem idziesz tylko np przedłużyć receptę, i czekasz w kolejce, a przed Tobą 10 pań, z czego każda musi opowiedzieć, co tam słychać u mamusi/brata/teścia/sąsiada/kuzyna szwagra cioci Kloci*





*niepotrzebne skreślić. Albo nie skreślać, jeśli wszystko się nadaje.
Awatar użytkownika
Medycyna Lwów
Posty: 5874
Rejestracja: 14 sty 2007, o 20:23

Re: medycyna - czy aby na pewno...?

Post autor: Medycyna Lwów »

Grzybu123 pisze:Ale ze zmian na Łódźkiej : 2 niezdane egzaminy wylatujesz, jeden to repeta, awansów się nie dostaje.
to norma na większości polskich uczelni, nie widzę powodów do podniecania się.
Grzybu123 pisze:A ja już widzę, ze w Łodzi odpadnie z pierwszego roku (albo będzie potarzać) około co 4, może nawet co 3 osoba. To już nie jest ta uczelnia co kiedyś i teraz naprawdę postawili na jakość nie na ilość. (mówię o cywilnym, bo z wojleku nie mam kontaktu z nikim z drugiego roku teraz).
ciekawa obserwacja kilku dniach zajęć (dla mnie to smutne), mam nadzieję że z Ciebie Twoja straszna uczelnia nie zrezygnuje. Nie jest kwestią wywalić 100 osób, kwestią jest ludzi dobrze nauczyć. Przykład katowic mówi sam za siebie - przedostatnie m-ce na zbiorczym zestawieniu LEPów.
Awatar użytkownika
Grzybu123
Posty: 840
Rejestracja: 12 maja 2009, o 14:16

Re: medycyna - czy aby na pewno...?

Post autor: Grzybu123 »

Kaamil pisze:
Grzybu123 pisze:Ale ze zmian na Łódźkiej : 2 niezdane egzaminy wylatujesz, jeden to repeta, awansów się nie dostaje.
to norma na większości polskich uczelni, nie widzę powodów do podniecania się.
Grzybu123 pisze:A ja już widzę, ze w Łodzi odpadnie z pierwszego roku (albo będzie potarzać) około co 4, może nawet co 3 osoba. To już nie jest ta uczelnia co kiedyś i teraz naprawdę postawili na jakość nie na ilość. (mówię o cywilnym, bo z wojleku nie mam kontaktu z nikim z drugiego roku teraz).
ciekawa obserwacja kilku dniach zajęć (dla mnie to smutne), mam nadzieję że z Ciebie Twoja straszna uczelnia nie zrezygnuje. Nie jest kwestią wywalić 100 osób, kwestią jest ludzi dobrze nauczyć. Przykład katowic mówi sam za siebie - przedostatnie m-ce na zbiorczym zestawieniu LEPów.
Ja mówię o aktualnym 2gim roku.

Pozdrawiam
ODPOWIEDZ
  • Podobne tematy
    Odpowiedzi
    Odsłony
    Ostatni post

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 9 gości