sens zawodu weterynarza

Wybór uczelni medycznej o kierunku weterynarii. Pomoc i opinie przy punktacji i rekrutacji na studia weterynaryjne. Leczyć zwierzęta duże czy małe.
Korczaszko
Posty: 4371
Rejestracja: 9 paź 2007, o 19:58

Re: sens zawodu weterynarza

Post autor: Korczaszko »

Ostatnio byłam na konferencji i posłuchała trochę weterynarzy. Dużo narzekają, że jest nadprodukcja absolwentów, że na każdym osiedlu gabinet itd Do tego młodzi po studiach są jacyś posrani Oo zmniejsza ceny wszyskiego zeby sciagnac klientow - to sciagaja tych, ktorzy nie lubia placic i potem chca podwyzszac ceny i nagle nikt juz nie przychodzi. Ale otwórzmy jeszcze 3 wydziały Jedna pani dr mówiła, że Kraków się wycofał, ale że Poznań ma duże parcie.
Prof. Balicki z lublina mówił, że rektor chciał zwiększyć limit w lublinie, ale profesorowie go oprotestowali (swoją drogą zazdroszczę wam tego Balickiego, zapisujcie się na fakultety z okulistyki! dużo was nauczy). więc chyba każdy widzi, że coś jest na rzeczy i co raz więcej bedzie bezrobotnych wetów, no tak ale to same sierotu życiowe
vetaankaaa
Posty: 70
Rejestracja: 10 sty 2010, o 02:47

Re: sens zawodu weterynarza

Post autor: vetaankaaa »

heh szczepienie przeciwko wściekliźnie 55 złotych:P u mnie i promieniu około 100 km kosztuje 20-30 złotych. Tabelka to niezłe złudzenie
Korczaszko
Posty: 4371
Rejestracja: 9 paź 2007, o 19:58

Re: sens zawodu weterynarza

Post autor: Korczaszko »

nawet nie spojrzałam na tę tabelkę, ale jeszcze 2 lata temu za wściekliznę płaciłam 15zł - kiedyś czytałam, że koszt tego szczepienia jest ustalony, przez ustawę i nie powinno się brać więcej (ponieważ to szczepienie obowiązkowe), ale nie wiem czy to prawda
Awatar użytkownika
Patka_nt
Posty: 191
Rejestracja: 3 lut 2010, o 11:44

Re: sens zawodu weterynarza

Post autor: Patka_nt »

No więc właśnie - w małych miejscowościach weterynarze biorą niewielkie pieniądze za usługi [bo by nie mieli klientow!] - wiec nie zarobią niewiadomo ile

w duzych miejscowosciach chyba nie ma zbyt duzych szans przebic sie z nowym gabinetem [bo tam pewnie wojna o klientow jest wystarczająca] - a zatrudniajac sie w czyjejs klinice to wciaz zarabia najwiecej wlasciwiel, a weterynarz ma ustalony miesięczny zarobek.

a jak Korczaszko pisala - absolwentów jak mrówków


PalmaKokosowa - u mnie też taki jest full gabinet, podejmie się chyba każdej operacji. A przedwczoraj bylam z psem - miał czyszczone gruczoły okołoodbytowe, potem odkażane, do tego wykupiłam tabletki na robaki [a było ich kilka, bo pies ponad 35kg] - i zapłaciłam bodajże 30zł!
[a dodam jeszcze, że pojechałam w nocy - o 22 - a wet przyjmuje tylko do 18]


Trudno, najwyzej bede siedziec w domu po studiach - ale przynajmniej dumna, że skończyłam to co chciałam!
David
Posty: 903
Rejestracja: 17 mar 2008, o 22:15

Re: sens zawodu weterynarza

Post autor: David »

No więc właśnie - w małych miejscowościach weterynarze biorą niewielkie pieniądze za usługi [bo by nie mieli klientow!] - wiec nie zarobią niewiadomo ile
To prawda. Ale da się wyżyć (jak się człowiek postara) i nawet żyć na przyzwoitym poziomie. Grunt to się dobrze zahaczyć.
w duzych miejscowosciach chyba nie ma zbyt duzych szans przebic sie z nowym gabinetem [bo tam pewnie wojna o klientow jest wystarczająca]
Nie do końca .
lykorz
Korczaszko
Posty: 4371
Rejestracja: 9 paź 2007, o 19:58

Re: sens zawodu weterynarza

Post autor: Korczaszko »

Patka_nt pisze: [a dodam jeszcze, że pojechałam w nocy - o 22 - a wet przyjmuje tylko do 18]
czy czyszczenie gruczolow okoloodbytowych jest tak pilna sprawa ze trzeba czlowiekowi zawracac glowe w nocy? O.o
nigdy nie pszyszłoby mi do glowy, zeby komus sie zwalac o tej porze i sama mam nadzieje, ze w przyszlosci bede miec czas dla siebie, a nie dupe wyczyscic o 22, zaszczepic o 24 itd Oo
tom_ek
Posty: 211
Rejestracja: 3 sie 2008, o 00:21

Re: sens zawodu weterynarza

Post autor: tom_ek »

ja uważam że nie ma co tragizować, lepiej skończyć weterynarię niż jakiś ekonomiczny lub humanistyczny duperszwanc (lub biolę-o zgrozo!)
tak szczerze to człowiek musiałby siedzieć w domu bo co jakiś kierunek to zawsze pojawiają się głosy że z pracą krucho
nie wiem takie jest moje zdanie
Korczaszko
Posty: 4371
Rejestracja: 9 paź 2007, o 19:58

Re: sens zawodu weterynarza

Post autor: Korczaszko »

tom_ek, pewnie racje gadasz D
Korczaszko
Posty: 4371
Rejestracja: 9 paź 2007, o 19:58

Re: sens zawodu weterynarza

Post autor: Korczaszko »

Patka_nt, nie to, że naskakuje na tak pozne godziny wizyt, moze tm bylo cos powazniejszego od tych gruczolow. a moze masz z nim takie uklady. po prostu dziwia mnie takie godziny. bo postaw sie w jego miejscu. jedno to cielenie krowy o 1 w nocy czy przyjmowanie psa z wypadku o drugie to przychodzenie w nocy z czyms co mozna bylo zrobic wczesniej
Awatar użytkownika
agath
Posty: 39
Rejestracja: 9 sie 2010, o 13:19

usypianie zwierząt - kwestia moralno-etyczna

Post autor: agath »

Postanowiłam odświeżyć ten temat, bo od dłuższego czasu zastanawiam się nad pewną rzeczą i stwierdziłam, że można ją podciągnąć pod ten temat.

Otóż, od pewnego czasu myślę nad tym, by studiować weterynarię. Jednak na drodze stoi mi pewna kwestia, której nie mogę przetrawić: usypianie zwierząt. Nie chodzi tutaj raczej o to, że byłoby mi ich szkoda (bądźmy szczerzy, ale z czasem człowiek do wszystkiego się przyzwyczaja). Po prostu zastanawiam się jakie my, ludzie, mamy prawo decydować o czyimkolwiek życiu.
Dużo osób argumentuje to w ten sposób, że to dla dobra zwierząt, że tak będzie dla nich lepiej. Ale tak naprawdę, czy takie rozwiązanie jest etyczne? Czy to nie jest pójście na łatwiznę? I w ogóle jakie my możemy mieć pojęcie o tym, co jest dla kogo dobre, skoro często sami nie umiemy o siebie zadbać?
Ktoś inny powie, że to przecież tylko zwierzęta. No ale jednak żywe. Nie zostały powołane do życia przez nas więc jakie mamy prawo do decydowania kiedy to życie się skończy? Poza tym chyba większość osób, która idzie na weterynarię, nie traktuje zwierząt jak przedmioty codziennego użytku, stworzone dla przyjemności człowieka. Więc?
Wiadomo, że nie oczekuję np. od rzeźnika, by zadawał sobie takie pytanie, ale myślę, że lekarz wet. powinien. Ja osobiście mam takie wątpliwości i nie wiem czy chciałabym brać to na swoje sumienie. Co prawda słyszałam o weterynarzach, którzy nie podejmują się usypiania, ale nie wiem ile w tym prawdy i czy tak naprawdę jest to jakieś wyjście z sytuacji czy po prostu ucieczka. Życie to nie utopia i często jesteśmy zmuszeni robić rzeczy, z którymi nie do końca się zgadzamy, ale zastanawiam się czy nie ma jakiegoś innego rozwiązania, o które warto byłoby walczyć.
Nie chcę też żebyście myśleli, że mam zamiar tutaj kogoś pouczać czy moralizować. Zwyczajnie jestem ciekawa jakie jest Wasze zdanie na ten temat i czy także mieliście/macie takie wątpliwości.

Pozdrawiam.
Awatar użytkownika
talagia
Posty: 685
Rejestracja: 29 cze 2009, o 12:07

Re: sens zawodu weterynarza

Post autor: talagia »

Owszem też boje sie podejmowania takiej decyzji i czy w mojej głowie nie pojawi się przypadkiem myśl cholera. czy na pewno zrobiłam wszystko, zeby uratowac to zwierze?". Ale pojawiaja sie inne kwestie, czesto wlasciciele nie sa w stanie juz opiekowac sie ciezko chorym zwierzeciem (np. sparalizowanym 50 kilogramowym psem), czy nie są w stanie sfinansować zabiegu wykonywanego w USA. Moim zdaniem jeśli nie można pomóc zwierzęciu to uśpienie jest najlepszym rozwiązaniem. Nie wiem czy widziałaś wiele zwierząt w stanie agonalnym, ale w takich momentach nie ma się wątpliwości, ze moralne jest tylko i wyłącznie skrócenie cierpienia takiego zwierzęcia. One nie zdają sobie sprawy z tego dlaczego boli, czy jest szansa im pomóc, ze moze jutro bedzie lepiej itp. Dla nich liczy się tylko obecne cierpienie i niedołężność. Jakim pojściem na łatwizne jest utrzymywanie psa z zaawansowanym nowotworem, który wymiotuje krwią, jest na milionie leków przeciwbólowych, robi pod siebie, wyje z bólu i jest pod kroplówką 24/7 czekając na naturalną śmierc? To ludzki egoizm powoduje, ze wiele nieuleczalnie chorych zwierząt umiera w cierpieniu i nasza ludzka słabość jako właścicieli nie pozwala podjąć slusznej decyzji i skrócić cierpienia psa. Znam wiele osób, które uśpiło zwierzę umierające na jakąś bolesną chorobe i KAZDY żałował, że zrobił to tak późno. Nasz egoizm nie pozwala nam odejsc zwierzeciu z godnoscia, tylko zmuszamy je farmakologicznie aby było z nami jak najdłużej i nas nie odpuszczało. Każdy boi sie straty ukochanego zwierzęcia, ale czy ono musi płacić za naszą chciwość taką cene? Sama jak pare lat temu usłyszałam, ze moj pies jest tak chory, ze powinien być już uśpiony to byłam oburzona, ze co za kretyn z tego lekarza, powinien walczyc o mojego 12 letniego psa! No i jeszcze z nami był -niewydolnosc serca,4 nogi w gipsie, bo nie był w stanie sie utrzymać, nie chodził, żeby się wysikał trzeba było go wynosic i podtrzymywać (40 kg a nie był w stanie stać juz na nogach), opuchlizna całego ciała, odleżyny, codzinnie dostawał mase leków, był smarowany, karmiony, a jedyne co byl w stanie zrobić to podniesc głowe jak ktoś go wołał. W końcu po 6 miesiącach zdecydowaliśmy się na eutanazje. A ja z przerażeniem myśle o przeszłości i jak mogłam pozwolić, zeby mój ukochany pies tak długo cierpiał.
Osobiscie nie znam lekarza, który usypiałby zwierzęta zdrowe - niechciane, jeżeli o to ci tez chodzilo.

Pozdrawiam
Awatar użytkownika
eskulapcia
Posty: 79
Rejestracja: 28 sie 2010, o 09:08

Re: sens zawodu weterynarza

Post autor: eskulapcia »

zastanawiałam się co by tu jeszcze dodać ale moja poprzedniczka [quote="talagia"] wyjęła mi to z ust wiec podpisuję się pod jej wypowiedzią.

Poza tym w ustawie o ochronie zwierząt o ile się nie mylę są informacje także na temat eutanazji wiec można sobie poczytać
encephalon1986
Posty: 259
Rejestracja: 18 mar 2010, o 23:51

Re: sens zawodu weterynarza

Post autor: encephalon1986 »

Tak naprawę problem eutanazji nieuleczalnie chorych, nie rokujących poprawy zwierząt jest po wecie marginalny. Chodzi o inną kwestię- eutanazję zdrowych zwierząt. Parę razy miałem okazję już zmierzyć się z tym zagadnieniem i jest to trudne. Przychodzi do Ciebie taki właściciel i wali od progu, że przyszedł uśpić psa bo wyjeżdża do Anglii, że musi uśpić obecnego, bo chce kupić szczeniaka dziecku pod choinkę, że święta idą, chcą posprzątać a pies moczu nie trzyma i trzeba problem ostatecznie rozwiązać. I mówi to tak jakby chciał bilet na autobus kupić. Bywa też prościej- mówią, że pies jest nieuleczalnie chory tylko teraz akurat tego nie okazuje a dokumentacji leczenia nie wzięli, albo że jest agresywny wobec dzieci itp. Takie sytuacje sam widziałem ale pewnie zdarzają się jeszcze inne. I z takimi właścicielami nie pogadasz o etyce. Raz udało nam się faceta przekonać, żeby jeszcze chwilę wytrzymał z pitbullem aż pewna fundacja znajdzie mu dom i wszystko dobrze się skończyło. Ale to sporadyczny sukces. Zwykle ci ludzie mają przed oczami tylko słowo uśpić! i żadnej innej alternatywy pod uwagę nie biorą. Bo ich pies nie będzie mieszkał w schronisku albo u kogoś innego". I tu Weci dzielą się na dwie grupy: tą, która usypia i tą, która mówi stanowcze nie. Sam kończę studia za 2 msc i bedę należał do tej drugiej z nastawieniem jednak na próbę rozmowy z właścicielem. Kiedy taki psiak wychodzi z gainetu ma się dwie myśli.
Po pierwsze zdajemy sobie sprawę, że tylko niewielkiemu procentowi tych zwierzaków nasze NIE uratowało życie (rozmyślenie się, schronisko). Większość zostanie uśpiona przez innych wetów lub gorzej- przywiązana do drzewa w lesie itp. W pewnym sensie uciekamy więc od problemu. Czego oczy nie widzą, tego sercu mniej żal.
Druga myśl to świadomość, że na co dzień walczysz o uratowanie na prawdę chorych zwierzaków, czasem w stanie, który jest wskazaniem do eutanazji ale właściciel, myśląc tylko o sobie, nie chce wyrazić na nią zgody. A tu ktoś chce uśpić zdrowego pupila i najprawdopodobniej się go pozbędzie. To jest w dwójnasób smutne.
Pozdro!
ODPOWIEDZ
  • Podobne tematy
    Odpowiedzi
    Odsłony
    Ostatni post

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości