Post
autor: DMchemik » 13 sty 2016, o 14:29
Generalnie nie chciałem zabierać głosu, ale równie dobrze Kolumb mógł się reklamować hasłem: "Nowy Świat. Książka zmieni mapę świata! Największe odkrycie geograficzne od czasów opłynięcia Afryki przez Fenicjan" - tylko najpierw ją sobie kupcie, to się dowiecie co i jak. To co widzę to jest chęć raczej zdobycia popularności teorii wśród - nie ukrywajmy - niezbyt wyedukowanych czytelników, którzy łykną wszystko, co im podstawić bo nie będą się nad tym zastanawiać, nie znając pewnych podstaw. Ważne, że "nawet w książkach tak piszą". No albo "w internecie tak było". Sam mam znajomych wierzących w spreparowane filmiki na YT, czy w dziwne książki. Jak to za darmo i z niczego można prąd otrzymywać. Generalnie sporo jest, nie wiem jak określić takich ludzi, bo teslomaniak to zbyt łagodne słowo, bardziej to rodzaj jakiegoś fanatyzmu religijnego, w którym bogiem i prawodawcą jest N. Tesla. Choć zasługi miał wielkie i nauka powinna jego postać jako zrehabilitować, to jednak zapewne sam Tesla w się nieraz w grobie przewrócił, widząc co z jego postaci niektórzy czynią. Natomiast chodzi mi o to, że ma swoich wyznawców głównie wśród niezbyt wyedukowanego towarzystwa. A co do kilku swoich znajomych (z kiepskimi ocenami w szkole podstawowej) - skoro to bogaci nam zabrali prąd za darmo i tak łatwo go można otrzymać, to dlaczego sami go tak nie spróbują otrzymywać? w gronie takich ludzi najłatwiej znaleźć zwolenników. Jeśli ktoś donosi o cudzie - to kościół sam jest sceptyczny wobec takiego doniesienia, prawda? Nauka i naukowcy nie są łatwymi odbiorcami, bo nauka jest dość konserwatywna i lubi trwać w czymś, co przestaje mieć rację bytu i też mi się to nie podoba, ale jeśli coś ma być, to będzie. Przecież takich, co twierdzą że obalili teorie ewolucji czy teorię względności a nawet zbudowali perpetuum mobile - jest masa. Mają swoje 5 minut i tyle. Sporo jest też pokrzywdzonych i niedocenionych naukowców, a jednak ktoś o nich pamięta dziś. Natomiast o tych, co próbowali mieć swoje 5 minut - chyba nikt nie pamięta.
Ale do teorii eteru. Samej książki bym nie skreślił, gdyby nie jeden szczegół - forma zdobycia popularności teorii przez jej autorów. To mi przypomina reklamę na najniższym poziomie i na pewno nei jest skierowana do dojrzałego odbiorcy. Jak to się mówi, trzeba wiedzieć, gdzie jest granica, której nie można przekroczyć, bo skutek będzie odwrotny. W takim przypadku traktuję tę książkę jako próbę zdobycia swoich 5 minut, zrobienia szumu, może Fakt napisze o tym na pierwszej stronie, może Wyborcza... Może minister (zaiste wybitny humanista) zaprosi na kawę (w blasku fleszy, oczywiście). A za 10 lat - nikt nawet nie będzie pamiętał nazwisk jej autorów.
Tak więc póki co - traktuję tę teorię jako próbę zdobycia swoich 5 minut. A resztę to czas sam określi.
To tak samo jak niektórzy mi gadają, że opracowują leki - to pokażcie mi chociaż jeden opracowany przez was lek, który działa. No i następuje minuta ciszy...