Istnieją heh, ja miałem psycho-fanatyczkę (ale w bardzo pozytywnym generalnie znaczeniu) łacińskiego.Korczaszko pisze:lubisz łacinę? szacun myślałam, że tacy ludzie nie istnieją (szczególnie patrząc na tych co uczą łaciny)
Ja bym ją uwielbiał gdyby nie kazała się uczyć całych czytanek i dialogów na pamięć (do usranej śmierci nie zapomnę ante colloquium i rozmowy o anatomii marcusa i stephanusa którzy się uczą o en-, tel-, rhin- i thalamencephalon-ie / Już 2 lata minęło prawie od egzaminu, a ja dalej pamiętam ten dialog, nie wiadomo po co mi taki śmieć w głowie.
U nas była kiedyś 3-semestry, ja już miałem dwa. Jakbym miał w semestr zrobić wszystkie konstrukcje to bym chyba wyskoczył przez okno ]Korczaszko pisze:męczyłam się z łaciną pół roku i umiem z niej tyle ile nauczyłam się na anatomii
A na receptach, stosach, gnozji znowu jakieś genetivy będzie trzeba przypominać sobie, opowiem im dialog o Marku i Stefanie i zrobię furorę na tych katedrach ]