Medycyna - prawdziwe oblicze

Porady jak się dostać na medycynę, na kierunek lekarski. Wykaz punktów na poszczególnych uczelniach. Materiały do nauki, testy. Wzajemna pomoc w nauce.
Awatar użytkownika
Medycyna Lwów
Posty: 5874
Rejestracja: 14 sty 2007, o 20:23

Re: Medycyna - prawdziwe oblicze

Post autor: Medycyna Lwów »

oczywiście że zawsze są rzeczy których się nigdy nie robi w praktyce, ale mimo to wolę umieć badać palpacyjnie trzustkę, choć jest to karkołomne niż wkuwać na pamięć kolejne cytokiny z immunologii. Ale co kto lubi.
A i propedeutyka interny przynajmniej u nas trwa aż 7 tygodni, czyli b.dużo, ale mało asystentów potrafi to dobrze wykorzystać.
Awatar użytkownika
Padre Morf
Posty: 4407
Rejestracja: 26 gru 2007, o 04:03

Re: Medycyna - prawdziwe oblicze

Post autor: Padre Morf »

Kaamil miałem tu akurat na myśli blok z hematów, który trwa zdecydowanie krócej niż 7 tygodni.
ale mało asystentów potrafi to dobrze wykorzystać.

Nawet za moich czasów niektórzy prezentowali podejście idźcie do pacjentów i pobadajcie co tam chcecie i dajcie mi święty spokój".

A przy badaniu trzustki można pacjentowi zrobić kuku Wkuwanie cytokin jest zdecydowanie bezpieczniejsze.
Awatar użytkownika
Medycyna Lwów
Posty: 5874
Rejestracja: 14 sty 2007, o 20:23

Re: Medycyna - prawdziwe oblicze

Post autor: Medycyna Lwów »

Hematologia tydzień - ale jak miałem zajęcia to nie było pacjenta z powiększonymi węzłami na cały 70-łóżkowy oddział Ale na pediatrii było aż nadto.

A podejście wielu asystentów się nie zmieniło, ale i są tacy baardzo zaangażowani (nie wiem czemu na pediatrii wszystkim się chce, a pacjentów nie ma wcale mniej). Dużo zależy od szczęścia do asystenta i do pacjentów.

A i kuku można zrobić też i badając wątrobę czy śledzionę - kwestia wyczucia myślę.
Już widzę pacjenta z OZT który daje sobie trzustkę badać D
Awatar użytkownika
Padre Morf
Posty: 4407
Rejestracja: 26 gru 2007, o 04:03

Re: Medycyna - prawdziwe oblicze

Post autor: Padre Morf »


A i kuku można zrobić też i badając wątrobę czy śledzionę - kwestia wyczucia myślę.
Już widzę pacjenta z OZT który daje sobie trzustkę badać D

U niektórych by się udało

Badając wątrobę czy śledzionę raczej trudno zrobić pacjentowi kuku - czasami wystarczy dość płytka palpacja (zwłaszcza przy powiększeniu). Inna sprawa - wielu studentów nie bardzo wie jak się do badania śledziony zabrać.
Trzustka to inna bajka - to badanie bardziej inwazyjne wymagające dość głebokiej palpacji, żeby cokolwiek wyczuć.
Awatar użytkownika
Grzybu123
Posty: 840
Rejestracja: 12 maja 2009, o 14:16

Re: Medycyna - prawdziwe oblicze

Post autor: Grzybu123 »

Padre Morf pisze:
Grzybu123, i co z tego że kiedyś nie było durnych cytofizjologii czy megaszczegółów z histologii, których nikt potem nie pamięta, skoro studenci wtedy w dobie braku wielu badań dodatkowych (np. USG, CT) musieli umieć super (i większość ponoć umiała) korzystać z tego o jest, czyli z własnych zmysłów (=świetne opanowanie badania przedmiotowego) itp.

Owszem umiała.
Miała tez głowy napakowane setką objawów, które występowały u znikomego procenta pacjentów. Spora część z nich nie jest w ogóle przydatna w pracy zawodowej - co z tego, że na zajęciach uczylem się badać trzustkę metodą Grotta skoro nigdy z tego nie skorzystałem.

Obecnie raczej nikt już nie bawi się w róznicowanie wad serca na słuchawkę (osłuchiwanie w pozycji kucznej bywa dość problematyczne) niemniej jednak warto mieć umiejętność rozpoznawania podstawowych szmerów słyszalnych nad sercem.

Czasem zresztą w badaniu przedmiotowym można wybadać to co w badaniach dodatkowych może umknąć. Widziałem już parę przypadków pacjentów z powiększonymi węzłami pachowymi, które nie wyszły w badaniu usg.
I czy opanowanie badań, tego co mieli jest takie skomplikowane?

Jest.
Dawniej godzin było na tyle dużo, że człowiek mógł sobie to i owo wyćwiczyć. Musisz zbadać okresloną ilość śledzion czy węzłów, żeby nabyć jako takiej wprawy. W czasie dwutygodniowego bloku za dużo nie pobadasz.
I czy opanowanie badań, tego co mieli jest takie skomplikowane? Oczywiście, tylko że wtedy jak sam powiedziałeś robili w WIEKSZOSCI to
Proszę czytaj całą wypowiedz a jeśli nie masz czasu to nie odnoś się do wyciągniętego fragmentu (który akurat rzucił Ci się w oczy).

Co do badań uważam iż np. badanie trzustki jako umiejętność jest zbędne - ponieważ nawet jak coś się wybada i tak trzeba to potwierdzić w badaniu USG / CT a te badania czasem trzeba zrobić przy odpowiednich objawach a nawet z w badaniu palpacyjnym trzustka bez wyczuwalnych zmian".

Pozdrawiam.
Arnold
Posty: 1093
Rejestracja: 5 lut 2009, o 19:44

Re: Medycyna - prawdziwe oblicze

Post autor: Arnold »

Może faktycznie kiedyś nie było całej biologii molekularnej na takim poziomie, jednak asystenci wyżywali się na anatomii . Prof z histo wspominał ile ludzi wyleciało przez anatę. Teraz przynajmniej w Zabrzu jest spokojnie i regularna nauka wystarczy do zaliczenia przedmiotu.
Awatar użytkownika
Padre Morf
Posty: 4407
Rejestracja: 26 gru 2007, o 04:03

Re: Medycyna - prawdziwe oblicze

Post autor: Padre Morf »

Co do badań uważam iż np. badanie trzustki jako umiejętność jest zbędne - ponieważ nawet jak coś się wybada i tak trzeba to potwierdzić w badaniu USG / CT a te badania czasem trzeba zrobić przy odpowiednich objawach a nawet z w badaniu palpacyjnym trzustka bez wyczuwalnych zmian".

W usg trzustki często nie widać, nie wszystkie szpitale mają CT
Badanie trzustki rzeczywiście do życia niezbędne nie jest natomiast np. obecnie u wielu doktorów badanie neurologiczne ogranicza się do wypisania skierowania na CT co z wielu względów dobrym wyjściem nie jest.
Prof z histo wspominał ile ludzi wyleciało przez anatę. Teraz przynajmniej w Zabrzu jest spokojnie i regularna nauka wystarczy do zaliczenia przedmiotu.
Kiedyś anatomia była zdecydowanie bardziej obszerniejsza, w pewnym momencie przedmiot trwał 1,5 roku i oprócz umiejętności typowo anatomicznych trzeba było jeszcze umeić preparować różne rzeczy. Problemów z tym nie było, bo ciał było pod dostatkiem.
york
Posty: 1902
Rejestracja: 27 gru 2007, o 22:05

Re: Medycyna - prawdziwe oblicze

Post autor: york »

nie miałam na myśli trudności studiów teraz,a kiedyś, ale chodziło mi o rekrutacje, możliwosć pracy po skonczeniu studiów i dalsze kształcenie
Awatar użytkownika
attyde
Posty: 764
Rejestracja: 28 mar 2010, o 18:37

Re: Medycyna - prawdziwe oblicze

Post autor: attyde »

Cóż, wracając do tego faworyzowania facetów - u nas trafiało się i tak, i odwrotnie natomiast gdy poszłam na praktyki, parę razy byłam objechana za to, że nie mam spódniczki bo to ponoć wyjątkowo podnosi morale grupy . Zauważyłam, że jeśli potrafisz się odgryźć (oczywiście nie chamsko), to większych problemów nie ma.
Awatar użytkownika
Medycyna Lwów
Posty: 5874
Rejestracja: 14 sty 2007, o 20:23

Re: Medycyna - prawdziwe oblicze

Post autor: Medycyna Lwów »

i tak nie ma nic gorszego niż same baby na oddziale (jedna z klinik pediatrii u nas). Takiego obgadywania się nawzajem, chamskich odzywek na raportach i ogólnej atmosfery obrażania się na wszystko i wszystkich trudno do czegokolwiek porównać.
Tu z kolei by się faceci przydali, by złagodzić klimat, tylko który by z nimi wytrzymał D
Awatar użytkownika
zielona_karotka
Posty: 61
Rejestracja: 15 wrz 2010, o 12:21

Re: Medycyna - prawdziwe oblicze

Post autor: zielona_karotka »

jejku, parę dni na Mazurach bez dostępu do Internetu, a już na forum odnaleźć sie nie mogę boję się na fb zajrzeć
Tu z kolei by się faceci przydali, by złagodzić klimat, tylko który by z nimi wytrzymał D
jakby już faceci byli, to byłoby łatwiej wytrzymać zgadzam się, że atmosfera w towarzystwie mieszanym jest dużo lepsza - widać to też po grupach na studiach - u mnie w grupie jest prawie pół na pół i jest śmiesznie, a koleżanka, która trafiła do żeńskiej grupy, narzeka trochę ale troszeczkę
Kiedyś anatomia była zdecydowanie bardziej obszerniejsza, w pewnym momencie przedmiot trwał 1,5 roku i oprócz umiejętności typowo anatomicznych trzeba było jeszcze umeić preparować różne rzeczy. Problemów z tym nie było, bo ciał było pod dostatkiem.
ostatnio zdarzyło mi się zachorować na chorobę wieku dziecięcego i musiałam iść do pani pediatry, która mnie dobrze zna powiedziała, że miała anatomię obszerniejszą, ale za to nie było kiedyś praktyk :O zastrzyków uczyła się z doskoku, przy okazji
a odnośnie pana ordynatora, którego cytowałam. mówił raczej serio, ale odnosił się też do nas bardzo sympatycznie
geronimo22
Posty: 144
Rejestracja: 20 lip 2010, o 10:55

Re: Medycyna - prawdziwe oblicze

Post autor: geronimo22 »

a mnie się zdaje, że to straszenie dziewczyn (kobiet) jak to potem ciężko itd. jest funta kłaków warte. Można to odnieść do każdego zawodu, bo (generalnie) kobieta będzie chciała mieć rodzinę, dziecko więc czy to lekarz czy księgowa czy inżynier - problemy moga być z racji urlopu macierzyńskiego. Ja bym powiedział że dla kobiet w medycynie wręcz odwrotnie - te przeszkody są jakby mniejsze bo zapotrzebowanie na lekarzy wszędzie ogromne więc szefostwo wiele zniesie i będzie chuchać i dmuchać na taką mamę na macierzyńskim, żeby wróciła. Uważam, że bez porównania np. z innymi zawodami, gdzie na każde miejsce wali po 70 kandydatów i pracodawca może przebierać, kręcić nosem na ciążę, urlop itd.

A co do całej reszty - tak, trzeba się będzie użerać z ludźmi ale gdzie nie trzeba ? chyba że ktoś ma naturę odludka i pasuje mu wyłącznie praca w ciemnej piwnicy z dala od ludzi
geronimo22
Posty: 144
Rejestracja: 20 lip 2010, o 10:55

Re: Medycyna - prawdziwe oblicze

Post autor: geronimo22 »

vita pisze:Świętą rację mają Ci lekarze, którzy mówią Wam, że to nie praca dla kobiety. Niestety sama po sobie wiem, że jak się ma 19 lat to się jest znacznie mądrzejszym niż ten 50-letni lekarz, zapewne zwykły męski szowinista. Mnie też tak powiedzieli: to nie praca dla kobiety wzięłam to sobie do serca i poszłam na stomatologię - dziś Bogu dziękuję, że tak wybrałam. Całe szczęście, że w swych młodzieńczych idealistycznych złudzeniach i ambicjach, że będzie jak w filmie o lekarzach (oczywiście marzenia obejmowały tylko specjalizacje zabiegowe) nie zdecydowałam się na lekarski. Mam 25 lat i jestem przy końcu stażu podyplomowego i już widzę jaki ciężki jest los lekarza, nieistotne dentysty czy niedentysty. Codziennie idę do pracy i wiem, że znów będą pacjenci pełni pretensji, że przecież muszę to zrobić bo im się należy, jak to się nie da? przecież wymagam", przychodzą z takim chlewem w buzi, że mi skóra cierpnie jak to widzę, codziennie w stresie, że przyszedł tylko ząb naprawić, a ja działam i wiem, że jeden zły ruch i będę musiała powiedzieć, że już po zębie - ale jak to przecież mi tylko blomba wyleciała". Tak, wszystko co złe to dentysta zepsuł - i nie wytłumaczysz, bo pacjent wie lepiej. Jak sobie pomyślę, że miałabym przełożyć sobie stres o życie zęba, na stres o życie człowieka to chyba powinnam na kolanach do Częstochowy iść z dziękczynieniem, że nie poszłam na lekarski. Co i tak nie zmienia faktu, że stomatologia to też zły wybór. W końcu mam 2 tyg. mojego upragnionego urlopu. ale że mieszkam na wsi i ludzie mnie znają, to co jakiś czas są pielgrzymki do moich drzwi i telefony: bo mu blomba wyleciała, bo spuchł a jutro wyjeżdża, bo boli a dzisiaj niedziela. i co ja k**** mam zrobić Poczarować nad tym zębem Nie mam sprzętu w domu, nie mam kluczy do gabinetu, a nawet gdyby to nie chce mi się iść do gabinetu w niedzielę po południu, bo doskonale wiem, że ząb boli od 2 tyg. pacjent wykorzystał już wszelkie domowe sposoby na ból, jakieś zabiegi spirytusem, zamrażaniem i inne cuda o których boję się myśleć, ale musi być przyjęty w niedzielę bo wieczorem wyjeżdża na 2 miesiące do pracy za granicę, więc ja MUSZĘ mu pomóc. Mogłabym sobie wyjechać gdzieś na urlop, żebym mogła odpocząć od pracy, ale mnie NIE STAĆ! Bo zarabiam 1450zł/m-c z czego 300zł/m-c wydaję na paliwo, żeby do tej pracy dojechać, muszę się z tego utrzymać i odkładam co mogę, żebym mogła wziąć ślub i zamieszkać z moim narzeczonym. Po stażu perspektywy. u mnie na prowincji: prawdziwa bajka: 30% od pacjenta i umowa o pracę - ale warunek - wyłączność, czyli nie mogę pracować nigdzie indziej - czyli przez 1szy rok 2, nim nazbieram pacjentów to więcej niż 1500 - 1800zł na rękę nie zarobię - jak będę chciała założyć coś własnego to stracę umowę o pracę, ale nie ma się co martwić chyba nie wezmę 250 tyś kredytu przy takich zarobkach. Koleżanki z Poznania mówią, że mogą liczyć na max. 20% i tylko umowa zlecenie - czyli zapomnij o urlopie/chorobowym/ macierzyńskim czy skałdkach emerytalnych. A mój brat: 22lata, matura, bez studiów, pracuje w fajnej firmie - kokosów nie ma 1500 - 2000zł/m-c, ale nie ma też odpowiedzialności i użerania się z wrednymi ludźmi, dorabia graniem na weselach we wziętym zespole, czyli w sezonie (7m-cy w roku) wyciąga 6-6,5 tyś na miesiąc. Jak bym miała dzisiejszy rozum 6 lat temu to bym na żadne studia nie nie poszła tylko założyła jakiś biznes, nawet mam pomysł.
oj, grzeszysz dziewczyno, bo wielu dało by się pokroić byle znosić te męki o których piszesz.
Po kolei: te pretensje pacjentów to w dużej mierze jakiś wymysł, fatamorgana i szukanie powodu do narzekań. W Polsce, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach panuje wręcz nabożny stosunek do lekarza, ludzie karnie czekają pod gabinetem i pokornie (czasem aż za pokornie) znoszą różne fochy i dąsy lekarzy, jak i to, że pana doktora pracującego np. do 15.00 już od 13.00 nie uświadczysz bo poleciał na kolejną fuchę. W kraju gdzie dostęp do lekarza do dobro niekiedy wręcz luksusowe te wszystkie żale o pretensje traktuję jako mity.

Idźmy dalej - ludzie przychodzą i Cię męczą że coś tam byś może pomogła - ja bym się cieszył, że ktoś uważa, że mimo młodego wieku jestem na tyle obeznany że szuka się u mnie pomocy (wiedząc dobrze że wielkiej pomocy jak na razie to udzielić nie możesz). Skoro masz z tym problem - to rzeczywiście świetnie zrobiłaś że nie poszłać na lekarski bo z takim podejściem byłabyś - bez urazy - bardzo kiepskim lekarzem, patrzącym pewnie ciągle na zegarek i czekającym za pięć trzecia już w płaszczu z torbą na ramieniu żeby uciekać do domu.
Sprawa trzecia - zarobki. Na początku nieduże, ale potem. No właśnie - w każdym zawodzie jest pewna drabinka, mozolne dochodzenie do kolejnych stopni, zdobywanie doświadczenia itd. Dzięki temu rosną też zarobki. Gdyby od razu były b. dobre nie miałabyś może żadnej motywacji żeby się starać a tak to jest marchewka na widoku
Znani mi stomatolodzy wyciągają bez problemu 15-20k miesięcznie, (czyli w Polsce raj na ziemi), niektórzy w malutkich miasteczkach powiatowych, więc zarobki w perspektywie mogą być fantastyczne - warunek - umiejętności plus odpowiednie podejście do ludzi, szacunek dla nich i zachowanie krytycznych uwag dla siebie (nawet jak widzą ten przywołany przez Ciebie chlew w buzi"). Są oczywiście i słabi, nieudacznicy co mając formalnie te same papiery co ci pierwsi zarabiają na poziomie urzędnika z gminy. Ale każdy kowalem swego losu.
Weź też pod uwagę, że ludzie po w zasadzie wszystkich innych kierunkach mają ból głowy, gdzie by tu iść do jakiejkolwiek pracy i nigdy nie będą mieli szansy na zbliżenie się do zarobków na jakie lekarz (dentysta też) może liczyć. Bardzo wielu z tych ludzi nie odbije nigdy od poziomu zarobków, który Ty masz na starcie. To tak gwoli tego, że lepiej było iść na co innego, albo w ogóle nie studiować.
A co do grania na weselach czy tym podobnych zajęć - fajnie brzmi jak się ma 20-30 lat. Nie widziałem na weselu grajków mających 50 lat i więcej bo wyglądaliby pewnie dość żałośnie z tamburynkiem Fakt że nie ma w tym odpowiedzialności jak u lekarza ale nie ma i przyszłości - coś za coś. A chyba nie tylko kasa jest ważna ale i np. prestiż, chyba większy z bycia lekarzem niż np. objazdowym grajkiem prawda ?
ODPOWIEDZ
  • Podobne tematy
    Odpowiedzi
    Odsłony
    Ostatni post

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 56 gości